Aktorzy austenowscy - Colin Firth
Caitriona - Czw 25 Maj, 2006 14:06
A ja już widziałam
Mocny dosyć film, ale dobry.
Maryann - Czw 25 Maj, 2006 14:34
kami napisał/a: | Cóż tak tylko dla formalności powtórzę to co pisałam na starym forum JA i co dziewczyny nadmieniły wyzej - Fitzwilliam Darcy to oczywiście jedyny w swoim rodzaju Colin Firth i jestem przekonana, że obojetne ile ekranizacji DiU by nie powstało zdania nie zmienię bo i po co? |
Rzeczywiście nie ma takiej potrzeby. Jest jedyny, idealny, niezastąpiony... etc.
Mogłabym tak, jak w scenie pierwszych oświadczyn, powiedzieć: "how ardently I admire and love you".
Caitriona - Czw 25 Maj, 2006 21:23
Wracając do Colina:
Trzykrotka - Pią 26 Maj, 2006 08:57
Uch, marzy mi się już jakaś rola Colina choćby w stylu "Zakochanego Szekspira". "Gdzie leży prawda" zostawiło we mnie uczucie jakbym zjadła coś nieświeżego.
Gunia - Pią 26 Maj, 2006 12:52
Ja Aine przez cały czas idę pod prąd, więc czasami dobrze odpocząć podzielając opinię innych ludzi. (O ile ich opinie są tak słuszne jak w wypadku Colina, Ryśku-Ryśku, czy Mateusza. ) Ale twoje podejście ostudza mój zapał... Ale nie ważne... Pamiętaj: nie więcej niż trzy wiadra dziennie - nie ma problemu. :grin:
Admete - Pią 26 Maj, 2006 21:53
A wołku można się nawet zakochać - choćby był i zbożowy Jeśli ktoś pamięta taki stary skecz
A ja dziś zaczęłam Valmonta oglądać i Colin tam taki młodziutki i ma długie włosy. Poza tym wpadł do jeziora.
Maryann - Pią 26 Maj, 2006 22:01
Gunia napisał/a: | No i widzisz... Od Colina doszłyśmy do wołków... Lepiej przestańmy, bo jeśli jakaś fanka wpadnie do tego wątku i nie będzie świadoma kierunku, w jaki poszła nasza dyskusja, to pomyśli, że to Colin jest tym wołkiem, a NFZ ma i tak wystarczająco dużo pacjentów. |
Obawy wasze są zupełnie bezprzedmiotowe, albowiem jest prawdą powszechnie wiadomą, że CF żadnym wołkiem nie jest.
Admete napisał/a: | A ja dziś zaczęłam Valmonta oglądać i Colin tam taki młodziutki i ma długie włosy. Poza tym wpadł do jeziora. |
W Valmoncie wpadł, w DiU wskoczył, w BJ znowu wylądował w fontannie... Lubi kąpać się w ubranku ?
kami - Pią 26 Maj, 2006 22:02
Admete napisał/a: | A ja dziś zaczęłam Valmonta oglądać i Colin tam taki młodziutki i ma długie włosy. Poza tym wpadł do jeziora. |
Tak , zdecydowanie mógłby częściej wpadać do jeziora, a potem my ogladałybyśmy częściej mokrą koszulę przyklejoną do piersi
GosiaJ - Sob 27 Maj, 2006 10:49
Maryann napisał/a: |
W Valmoncie wpadł, w DiU wskoczył, w BJ znowu wylądował w fontannie... Lubi kąpać się w ubranku ? |
I jeszcze w Love actually, nie zapominajmy I też wyglądał cudnie! :grin:
Gitka - Sob 27 Maj, 2006 11:12
Anonymous - Sob 27 Maj, 2006 14:03
Zawsze powtarzałam i powtarzam, że w Valmont to jedyny film, w którym Colin mi się podobał. Ale tak naprawdę podobał i pociągał. Chyba przez ten uśmiech. Ma śliczny uśmiech, a zbyt rzadko go prezentuje.
Maryann - Sob 27 Maj, 2006 16:17
Ania napisał/a: | Za Darcego w Bridget Jones też go lubię, nawte jak leje się jak ostatni łamaga z drugim może jeszcze wiekszym łamagą Hugh Grantem :grin: |
:grin: :grin: :grin:
Gunia - Sob 27 Maj, 2006 16:38
Och! Jak on się Gratnem tłukł, to ja nie mogę! Ciamajda jakich mało... Jak rozkołysany patyczak wyglądał!
Maryann - Sob 27 Maj, 2006 17:18
O ile pamiętam, to ta scena była kompletną improwizacją.
Admete - Sob 27 Maj, 2006 22:21
W Valmoncie rzeczywiście wyglądał jak rasowy uwodziciel - świetnie się przezentował w kostiumach. Naszła mnie też taka refleksja, że twórcy D&U mogli widzieć go w roli wicehrabiego i stwierdzić, że sprawdza się w rolach kostiumowych. Dobrze wyglądał na koniu, z gracją nosił dziwne stroje. Zauważyłam, że oprócz jeziora była w Valmoncie rónież scena w wannie.
Trzykrotka - Sob 27 Maj, 2006 22:35
Tylko w wannie moczyła się pani de Merteuil.
Bardzo lubię Valmonta, lekkość i dowcip tej ekranizacji. Może Niebezpieczne związki z Malkowichem są wierniejsze powieści, ale w porównaniu z wizją Formana są ciężkie jak koń pociągowy. Valmont Colina jest uroczyi beztroski jak wyrośnięty dzieciak, ale potrafi byc też okrutny do szpiku kości. A panie były zachwycające: Anette Bening i Fairuza Balk zwłaszcza.
Maryann - Sob 27 Maj, 2006 22:44
Trzykrotka napisał/a: | Tylko w wannie moczyła się pani de Merteuil.
Bardzo lubię Valmonta, lekkość i dowcip tej ekranizacji. Może Niebezpieczne związki z Malkowichem są wierniejsze powieści, ale w porównaniu z wizją Formana są ciężkie jak koń pociągowy. Valmont Colina jest uroczyi beztroski jak wyrośnięty dzieciak, ale potrafi byc też okrutny do szpiku kości. A panie były zachwycające: Anette Bening i Fairuza Balk zwłaszcza. |
Valmont jest zdecydowanie bardziej rokokowy. No i raczej nie mogę się przekonać, że ktoś z fizjonomią Malkowicha mógłby być tak skutecznym w swoim "fachu" uwodzicielem.
Admete - Sob 27 Maj, 2006 22:55
Oglądałam Valmonta niedawno i tam jest scena, w której wicehrabia kąpie się w wannie. naprawdę. Markiza oczywiście w koszulce i w wannie też jest A książkę warto przeczytać. Mnie się ta druga wersja Niebezpiecznych związków tez podoba - one są inne. U Formana pod słonecznym, kolorowym pozorem kryje się zło. U tego drugiego reżysera zło jest bardziej widoczne i paskudne juz na pierwszy rzut oka. Tutaj bardzo mi sie podobała pani de Tourvel w wykonaniu Pfeiffer - natomiast Meg Tilly u Formana byłą zbyt chińska i fatalnie grała.
kami - Nie 28 Maj, 2006 11:29
AineNiRigani napisał/a: | Zawsze powtarzałam i powtarzam, że w Valmont to jedyny film, w którym Colin mi się podobał. Ale tak naprawdę podobał i pociągał. Chyba przez ten uśmiech. Ma śliczny uśmiech, a zbyt rzadko go prezentuje. |
Oj tak zdecydowanie- Colin ma piekny uśmiech, niesamowicie szczery- mimo gry i rzadko z niego korzysta.
migotka - Nie 28 Maj, 2006 13:34
uśmiech jak uśmiech ale śmiejące się oczy!
Anonymous - Nie 28 Maj, 2006 19:32
migotka napisał/a: | uśmiech jak uśmiech ale śmiejące się oczy! |
Ja tam wole, jak oprócz oczu pokaże kły
Trzykrotka - Nie 28 Maj, 2006 19:39
Aine kiedyś porównała go do domowego psiska i jest w tym dużo racji: on ma w sobie pokłady ciepła. Ja go uwielbiam w takim "domowym" wydaniu:
kami - Nie 28 Maj, 2006 21:04
Trzykrotka napisał/a: | Aine kiedyś porównała go do domowego psiska i jest w tym dużo racji: on ma w sobie pokłady ciepła. Ja go uwielbiam w takim "domowym" wydaniu: |
Gdyby tak wyglądał jakiś biedny bezpański piesek to chetnie bym go przygarnęła
Gunia - Nie 28 Maj, 2006 22:28
Hehe... Więcej niż przygarnęła! Ale jak można Colina porównywać do bezpańskiego pieska i to biednego?
Gosia - Nie 28 Maj, 2006 22:40
Obejrzalam "Importance of Being Ernest" (dzieki Ali )
Colin jest tam zabawny, komediowy i usmiechniety.
Juz Everett tak mi sie bardzo nie podoba.
Jednak sam film wzbudzil we mnie mieszane uczucia.
Czegos mi w nim brakuje, chyba troche zbyt to przerysowane.
Lubie komedie pomylek, przebieranki itd ale cos mi tu nie pasowalo.
Moze za szybko wszystko bylo oczywiste ? Moze lubie takie sytuacje ale w starych filmach ?
Nie umiem okreslic precyzyjniej swoich wrazen, poza tym, ze nie zachwycil mnie tak jakbym chciala. Moze powinnam obejrzec film jeszcze raz, bo czasem tak mam, ze cos podoba mi sie od razu, a czasem potrzebuje obejrzec drugi raz, zeby zaczac sie tym rozkoszowac. Chyba to kwestia nastawienia do filmu, przed jego obejrzeniem.
Jednak niektore fragmenty byly swietne.
|
|
|