facet im dłużej musiał polować i się starać, zaczyna czuć się jak myśliwy z ustrzeloną u stóp zwierzyną (jeszcze sobie z nią lubi fotke palnąć) i wtedy robi się problem, żeby po tych wstępnych oszołomstwach osiągnąć jakiś poziom równowagi. A jak ktoś się za bardzo przyzwyczaił do tej swojej roli, to to już może być powód do rozwodu, jeśli drugiej stronie jej rola zaczyna tak czy owak ciążyć.
No i właśnie tutaj następuje konfrontacja pomiędzy moim charakterem (bynajmniej nie ofiary ) i tentencjami służalczymi kobiety
No i właśnie tutaj następuje konfrontacja pomiędzy moim charakterem (bynajmniej nie ofiary ) i tentencjami służalczymi kobiety
To nie jest dokładnie tak
Ja znam związki gdzie niewątpliwie mężczyzna jest na pozycji tzw straconej
Pamietaj Aine nie wolno pokazać , że sie cos potrafi bo moim zdaniem od tego sie zaczyna to całe wykorzystywanie
A gdy kobieta staje sie zbyt mądra to chłop ją też przestaje " kochać " bo mądrych bab sie nie lubi
Nigdy nie zapomne gdy maz mojej kolezanki sie wyprowadzał to na odchodne powiedział -
A teraz możesz wystapić w milionerach kawał ograniczonego dupka
_________________ przede wszystkim nie jest się królową , aby być szczęśliwą
Ale mnie Aine rozebrałas na części pierwsze
Odkułaś sie za Rochestera
Ale gdybyś mogła napisać trochę inną historię w oparciu o książkę ( uwzględniając tamtą epokę) z rozdziałem - Małżeństwo zostało zawarte i co dalej.....
_________________ przede wszystkim nie jest się królową , aby być szczęśliwą
AineNiRigani [Usunięty]
Wysłany: Wto 28 Lis, 2006 19:31
Szczerze powiedziawszy ja wcale nie chcę żeby ślub doszedł do skutku. To że do niego nie doszło, pozwoliło Jane zachować w jakiś sposób niewinność (i nie chodzi mi o niewinność cielesną). Jej ideały nie zostały nadszrpnięte, w jej miłość tak naprawdę nie wkradł się fałsz.
Jedyną zbrodnią w moich oczach jest to, że on znając jej system wartości chciał aby go nieświadomie złamała. A ten system, bo był filar na którym opierała się cała jej osobowość.
Ale gdyby...
Najpierw sielanka, a potem? Potem Jane się dowiaduje, tylko są dwa scenariusze, albo dowiaduje się od wuja (żeby było bardziej melodramatycznie, może być już w ciąży ) albo od samego Rochestera, który mimo wszystko chciał być wobec niej lojalny. W obu przypadkach czuje się zraniona, ale drugi scenariusz te rane może łagodzić. Pierwszy może wzbudzić jej rozczarowanie (może nawet złość?) Ona miała swój (moim zdaniem głupi, ale na tamte czasy typowy) etos moralny. Dla niej wszystko było albo czarne albo białe, bez odcieni szarości. Była wobec tych szarości bardzo wyrozumiała, ale w stosunku do innych, wobec siebie, bezwzględnie i konsekwentnie biała. Nie zaakceptowałaby niejednoznacznego układu. Nie weszłaby w takowy, a zmuszona do tego i nieświadoma, czułaby się oszukana. Podejrzewam, że miłość do Rochestera mogłaby nie wygrać takiej próby, znienawidziłaby siebie i jego za to do czego ją doprowadził. A nawet gdyby miłość wygrałą, ona zmieniłaby się. Na pewno ten cios nie umocniłby jej, stałaby się słabsza, na pewno straciłaby na samoocenie. I o najgorsze Rochester zniszczyłby w niej wszystko to, za co ją pokochał. Jego władczość i jej obniżona samoocena i wartość we własnych oczach sprawiłyby, że on by nad nią całkowicie zapanował, stłąmsiłby ją. Ta miłość, gdyby się spełniła w tamtym czasie byłaby destrukcyjna, to niespełnienie ją umocniło, a jego kalectwo w jakiś sposób uzależniło go od niej. To już nie był stosunek pan-służąca. Ona służyła mu, ale jednocześnie dominowała. I chociaż każdorazowo czytając, oglądając, przeżywam równie intensywnie, wkurzam się na Masona i tego zasmarkanego wujka, wiem, że nasza Charlotta wymyśliła najlepsze z możliwych zakończeń.
Oczywiscie piszę to ze swojego punktu widzenia, dlatego też mogę się mylić. Ciężko mi jest się wczuć w postać Jane, bo jest moim całkowitym przeciwieństwem. Wiele wspólnego mam natomiast z Rochesterem, dlatego jego rozumiem doskonale.
AineNiRigani [Usunięty]
Wysłany: Wto 28 Lis, 2006 19:35
Matylda napisał/a:
Ale mnie Aine rozebrałas na części pierwsze
Odkułaś sie za Rochestera
Zdanie po zdanku
A juści Rochester jest moim ideałem jeśli chodzi o bohatera. Zawsze był. I będę go bronić własną pierwsią !!
Może to nie na temat, ale nie wiem gdzie to wpisać.
Własnie obejrzałam fajny, sympatyczny film pt. "Facet z ogłoszenia" i padło tam takie zdanie:
A dobre, interesujące, współczujące kobiety w pewnym wieku siedzą same, czytając Jane Austen i pochłaniają lody, co jeszcze bardziej przekreśla ich szanse.
Dlaczego w tylu filmach Jane Austen pojawia się jako ulubiona autorka samotnych kobiet?
To już , w krótkim czasie, trzeci film, w którym ją wspominają w takim kontekście :neutral:
Jestem po II odcinku.
Zaznaczam ,że nie czytałam Waszych wcześniejszych dyskusji więc z góry przepraszam, jeśli się powtarzam.
Nadal jestem pod wrażeniem. Film jest urokliwy. Pan Rochester trochę stracił w moich oczach. Mam wrażenie, że zrobił sobie z Jane zabawkę, taką woskową leleczkę, w ktora wbija małe szpileczki w akcie zemsty za wszystkie złe kobiety, które stanęly na jego drodze. Toby robi co może aby nadać mu bardziej sympatyczą twarz i za to co raz bardziej go lubię.
Przede mną III odcinek. Już zacieram łapki.
Ja widziałam panno Bezpaznokcianko, film o ktorym piszesz. Berthę grała ta babeczka, która grała indiańsją żonę Brada Pitta w Wichrach namiętności. O tym myślisz?
Ja nie odnioslam takiego wrażenia jak Ty. Nie pamiętam dokładnie, ale mnie ten film się chyba podobał. Miał taką duszno-erotyczną atmosferę, ale nie odebrałam go jako perwersyjnego ani niesmacznego. Ale zaznaczam, że ogladałam go dość dawno i gust mógł mi się zmienić
Ale nie zostawił mi żadnych złych wspomnień, wręcz przeciwnie - nawet jakieś takie cynamonowo-korzenne zapachy, upał i takie trochę rozpasanie, ale wiesz, taki tropikalny klimat działa bardzo erogennie W Liverpoolu na pewno pogoda nie sprzyja takim doznaniom
Jak zwykle Gitko Nieoceniony Szperaczu masz rację. A jakie masz wrażenia po tamtym filmie z Nathanielem? Wczoraj jeszcze o nim myślałam i jednak jestem pewna, że mi sie podobał, nawet chyba całkiem nie tak dawno myślałam sobie, że chętnie zobaczyłabym go drugi raz, jakby go powtórzyli. Dzięki za tytuł, bo tego, to już na pewno bym sobie nie przypomniała :grin:
Podobało mi się "Bezkresne Morze Sargassowe", pamiętam tą duszna atmosferę filmu.
A Rochestera grał znany nam z serialu Bleak House
Nathaniel Parker
http://www.filmweb.pl/Nat...Person,id=40950
Chyba byl dobry jako młody Edward, choć muszę przyznać, że dużo to ja nie pamiętam.
Ale swoją drogę, szkoda jeśli ta nowa wersja jest tak nieudana jak pisze Bezpaznokcianka.
Anglikom, też nie wychodzi czasami
Ekhm, ekhm, ja jeszcze o Rochesterze kciałam: to wcale nie jest pewne, że on nie jest ojcem Adelki, tylko się do niej nie przyznaje, bo nie jest do niego podobna. Można go zrozumieć, ale niezbyt to ładnie z jego strony, źle traktować dziecko z powodu własnych błędów, bo on w Adelce nie lubił Celiny i tego, że przypominała mu o głupim, banalnym romansie.
Bardzo lubię Rochestera i zgadzam się z tym co pisze Aine o poszukiwaniu szczęścia - gość był w sytuacji nie do pozazdroszczenia, ale muszę wesprzeć Matyldę, bo zwróciła uwagę na rzeczy, o których łatwo zapomnieć, jak się patrzy na uśmiech Tobika. Źle potraktował Jane, a na dodatek był gupkiem, bo czy to małżeństwo mogło być udane, gdyby powiedzmy po roku czy paru miesiącach wyszło na jaw, że on jest bigamistą i trzyma pierwsza żonę na strychu?
Jak to mówiła Charlotte Lucas w D&U 2005 - we are all fools in love...
Czasem żyje się chwilą, nie myśli się o konsekwencjach, myśli się - jakoś to będzie..
Mnie to w ogóle wydaje się nieprawdopodobne, że ona rżnęła taką głupią i po tych wszystkich śmiechach nocnych, tupaniach a wreszcie pożarciu Masona dała się zwodzić, że to Grace Poole, która sobie spoko spacerowała po domu i cerowała skarpetki. W całym filmie i książce też, to generalnie dla mnie nieprawdopodobne, żeby bez wiedzy mieszkańców ukrywać kogoś kto sobie regularnie szyfonowym szaliczkiem powiewa z okna pokoju
Tak Giteczko, ten film mam na mysli. Ale po prawdzie nie moge za bardzo go krytykowac, bo tez widzialam go od polowy i po jakichs dwuziestu minutach przelaczylam zniesmaczona. Za bardzo jestem uprzedzona do prequeli i sequeli moich ulubionych ksiazek i filmow. Ale klimat tego filmu mi sie nie podobal... nie byl taki... jak Jane Eyre, Rochester zupelnie nie ten. Ale moze o to chodzilo. plus te sceny lozkowe ??: ??: ??:
Nie ómarłam żyję, tylko nie mam czasu go obejrzeć. Wzięłam nawet trzy dni urlopu aby doprowadzić kuchnie po remoncie do porządku. Wczoraj myłam szafki na akord. Majter zawieszał, a ja musiałam sie wyrobić aby miał co zawieszać. Teraz wszustkie uprzednio wniesione rzeczy muszą powrócić na miejsce. Zresztą co ja Wam będę tłumaczyć. Każda napewno zna to z autopsji.
Może jutro się uda. Co ja mówię musi sie udać.
Obejrzałam III odcinek !
Boże jakie to było piękne (tu mi brakuje emotki kucającej z zachwytu). Popłakałam się dwa razy. Po raz pierwszy przy oświadczynach pod drzewem. Cudna scena i ten wymowny piorun trafaiający w miejsce w którym stali jak głos obrażonych niebios. Drugi raz popłakałam się jak Jeane zdejmuje ślubną suknię. W spokoju, bez łez odpina guzik po guziku i rozbiera się z marzeń aby przejśc do swgo dawnego życia.Tak strasznie mi jej było żal. Przypomina bibilijnego Hioba, na którego spadają wszelkie nieszczęścia tego świata. Nie potępiam Rochestera. Oszukał ją - to prawda, ale On też szukał odrobiny szcęścia dla siebie. Może nienajlepszą droge wybrał ale jak długo można uciekać podróżując po świecie. Szkoda mi ich oboje. Tak blisko siebie, a tak daleko.
Nabrałam tak wielkiej ochoty, że chyba zaraz zasiędę do 4 odcinka.
AineNiRigani [Usunięty]
Wysłany: Pon 04 Gru, 2006 16:22
Caroline napisał/a:
Źle potraktował Jane, a na dodatek był gupkiem, bo czy to małżeństwo mogło być udane, gdyby powiedzmy po roku czy paru miesiącach wyszło na jaw, że on jest bigamistą i trzyma pierwsza żonę na strychu?
Moze to juz po czasie, ale ja z racji ograniczonego dostepu do neta odpowiem teraz
Rochester potraktowal Jane przede wsztystkim bardzo egoistycznie. I juz sam ten fakt w jakis sposob zniecheca czesc pan do jego osoby. Nie mnie. Moze dlatego, ze mam chyba dosc podobny system zasad moralnych (również z lekka zwichrowany i egoistyczny)
AineNiRigani [Usunięty]
Wysłany: Pon 04 Gru, 2006 16:28
i ja w koncu ogladnelam 3 i 4 odcinek (spiewam hymny dziekczynne ku czi achaty) i sie zalamalam. Powaznie i na serio. Akurat mialam sporo czasu na przemyslenia, bo z nudow zaczelam malowac lazienke. A po JE zalamalam sie z 2 powodow:
1. Ze nie moglam ogladnac powtornie, i jeszcze i jeszcze i jeszcze...
2. Ja chce swojego prywatnego Rochestera na wlasnosc. I niech wyglada jak Tobik...
Rochester potraktowal Jane przede wsztystkim bardzo egoistycznie. I juz sam ten fakt w jakis sposob zniecheca czesc pan do jego osoby. Nie mnie. Moze dlatego, ze mam chyba dosc podobny system zasad moralnych (również z lekka zwichrowany i egoistyczny)
Aine EGOISTYCZNIE !!!
Przecież to się działo 200 lat temu
Gdyby doszło do ślubu Jane byłaby kobietą shańbioną czy coś w tym rodzaju , może utrzymanką. CZy zasługiwała na taki los???
Nie opiera się związku na kłamstwie, a to własnie robił Rochester ( robił to tak , że aż nas serce bolało ale i tak było podłe)
A tak nawiasem mówiąc to w Angli były rozwody. Coś z tym miał wspólnego Henryczek VIII
Ale żona Rochestera zdaje się była majętna
_________________ przede wszystkim nie jest się królową , aby być szczęśliwą
Ja jeszcze nie potrafię się tak jednoznacznie wypowiedzieć, bo przede mną IV odcinek, ale staram się zrozumieć oboje z nich. Każde miało swoje pragnienia i prawo do odrobiny szczęścia. Może metody Rochestera nie były do końca uczciwe, ale miłość ma różne oblicza. Potrafi być szalona bez patrzenia w przyszłośc i konsekwencje.
Ja jeszcze nie potrafię się tak jednoznacznie wypowiedzieć, bo przede mną IV odcinek, ale staram się zrozumieć oboje z nich. Każde miało swoje pragnienia i prawo do odrobiny szczęścia. Może metody Rochestera nie były do końca uczciwe, ale miłość ma różne oblicza. Potrafi być szalona bez patrzenia w przyszłośc i konsekwencje.
Właśnie Kaziutko, nie zrozumie Rochestera, ktoś kto nie służył w kawalerii
AineNiRigani [Usunięty]
Wysłany: Wto 05 Gru, 2006 16:34
Sęk w tymn, że Charlotta nawet nie wspomniała o rozwodzie, tak jakby to rozwiązanie nie istniało, jakby w ogóle nie było.
Majątek nie mogł być przeszkodą, bo Rochester przecież niedługo po ślubie odziedziczył całość spuścizny rodowej, a podejrzewam, że po poznaniu Jane, zrobiłby wszystko by sie rozwieść, nawet kosztem majątku. W książce w słowa Rochestera Charlotta mówi o różnych wariantach, ale w życiu nie przyszedł mu do głowy rozwód. Podejrzewam, że tutaj pojawiają się prywatne przekonania autorki, która rozwodów po prostu mogła nie uznawać.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Na stronach tego forum (w domenie forum.northandsouth.info) stosuje się pliki cookies, które są zapisywane na dysku urządzenia końcowego użytkownika w celu ułatwienia nawigacji oraz dostosowaniu forum do preferencji użytkownika. Zablokowanie zapisywania plików cookies na urządzeniu końcowym jest możliwe po właściwym skonfigurowaniu ustawień używanej przeglądarki internetowej. Zablokowanie możliwości zapisywania plików cookies może znacznie utrudnić używanie forum lub powodować błędne działanie niektórych stron. Brak blokady na zapisywanie plików cookies jest jednoznaczny z wyrażeniem zgody na ich zapisywanie i używanie przez stronę tego forum. Administracją danych związanych z zawartością forum, w tym ewentualnych, dobrowolnie podanych danych osobowych użytkowników, zgromadzonych w bazie danych tego forum, zajmuje się osoba fizyczna Łukasz Głodkowski.