Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 11057 Skąd: Marlborough Mills
Wysłany: Czw 21 Sie, 2008 19:15
Jakies bardzo przewidywalne te wyniki
_________________ Nie wiemy nigdy, czym i jacy jesteśmy w oczach bliźnich, ale nie wiemy również,
czy istotnie jesteśmy tacy, jakimi wydajemy się sami sobie.
Adresy moich blogów:
I believe we have already met Strona North and South by Gosia
Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 12170 Skąd: Warszawa
Wysłany: Nie 24 Sie, 2008 13:01
Gosia napisał/a:
Jakies bardzo przewidywalne te wyniki
Prawda?
Dobra, zakupiłam to i od razu obejrzałam. I faktycznie jest to ogólnie rzecz biorąc ponura historia... W filmie podkreślili to jeszcze muzyką, zdjęciami i krajobrazami. Ale dobrze mi się ten serial oglądało. Choć na początku nie mogłam się przekonać do Tary Fitzgerald, jej głosu i twarzy; aktorkę widzę na ekranie chyba po raz pierwszy. Ale z czasem zaczęłam się do niej przekonywać i w sumie mogę powiedzieć, że mi się jej Helen podobała. Gorzej natomiast u mnie z Rupertem Gravesem - ja za nim nie przepadam, a tu na dodatek grał kawał drania. Ale zagrał przekonywująco, to trzeba mu przyznać. Za to naszego Tobisia w całym filmie niewiele, ale za to jaki młody i jak ładnie się prezentował Polubiłam też jego siostrę.
W sumie to bardzo się cieszę, że mogłam zobaczyć ten serial na dvd w naszej wersji.
_________________ And I'm not gonna lie Say I've been alright
'Cause it feels like I've been living upside down
What can I say? I'm survivin'
Crawling out these sheets to see another day
What can I say? I'm survivin'
And I'm gonna be fine I'm gonna be fine
I think I'll be fine
Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 11057 Skąd: Marlborough Mills
Wysłany: Sro 04 Lut, 2009 16:49
Przyznam, że "Tenanta" oglądałam dawno, w oryginale i już nie bardzo pamiętam.
Muszę sobie chyba przypomnieć, bo przecież DVD zakupiłam już czas jakiś temu, tyle, że nie gra tam żaden Wadham Julian, więc jakoś brakuje mi obecnie motywacji
_________________ Nie wiemy nigdy, czym i jacy jesteśmy w oczach bliźnich, ale nie wiemy również,
czy istotnie jesteśmy tacy, jakimi wydajemy się sami sobie.
Adresy moich blogów:
I believe we have already met Strona North and South by Gosia
Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 12170 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sro 04 Lut, 2009 17:13
Gosia napisał/a:
że nie gra tam żaden Wadham Julian
szarlotka napisał/a:
Wygląda, że będzie trzeba nabyć
Nie zachęcam jakoś ogromnie, bo wiadomo każdy ma inne upodobania, ale jeśli lubisz Tobika to dokonaj zakupu: nie jest może go bardzo dużo, ale jak już się pokazuje na ekranie to kradnie całą uwagę
_________________ And I'm not gonna lie Say I've been alright
'Cause it feels like I've been living upside down
What can I say? I'm survivin'
Crawling out these sheets to see another day
What can I say? I'm survivin'
And I'm gonna be fine I'm gonna be fine
I think I'll be fine
Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 11057 Skąd: Marlborough Mills
Wysłany: Sro 04 Lut, 2009 23:16
Oczywiście, że liczą się zawsze: Richard A., Patrick D. i paru jeszcze innych.
Polecam Juliana w "Wingless Bird"
_________________ Nie wiemy nigdy, czym i jacy jesteśmy w oczach bliźnich, ale nie wiemy również,
czy istotnie jesteśmy tacy, jakimi wydajemy się sami sobie.
Adresy moich blogów:
I believe we have already met Strona North and South by Gosia
Garść wrażeń po obejrzeniu: Powód zasadniczy czyli Toby S. jako Gilbert M. – wielce OK. Uroczy rolnik po prostu... Obawiałam się, że będzie go mniej, niż było (przez drugi, niemal pozbawiony TS odcinek przebrnęłam nawet bez bólu). Do głównej bohaterki jakoś nie mogłam z siebie wykrzesać sympatii – rozumiem, kobieta po przejściach, ale sprawiła na mnie raczej wrażenie zupełnie zimnej, antypatycznej baby (zbyt zimnej i antypatycznej – co on w niej widział??). Aha, mnóstwo skojarzeń z Jane Eyre (nie dość, że Tara Fitzgerald czyli pani Reed, to jeszcze Pam Ferrris gra mamę Gilberta, nawet pies wyglądał jak beżowa wersja Pilota). Obsesyjnego oglądania raczej nie przewiduję, ale warto było (no dobra, mogłabym żyć bez naturalistycznej sceny porodu u owcy
Dołączyła: 16 Gru 2006 Posty: 37158 Skąd: z Krakowa :)
Wysłany: Czw 20 Sie, 2009 08:10
Obejrzałam pierwszy odcinek i powiem tak:
Po pierwsze: gdybym wiedziała, że tam gra Toby Stephens to bym się za to wzięła wcześniej
Po drugie: cieszę się, że nie żyję w tamtych czasach jeśli nie ze względu na cokolwiek innego, to zdecydowanie ze względu na absolutnie niedorzeczne fryzury
To już ascetyczna fryzura Jane Eyre byłaby przy tej źródłem mojej zazdrości.
(Pomijając oczywiście znaczący fakt, że Toby jako Rochester również podoba mi się dużo bardziej )
Wracając do tematu:
Film póki co podoba mi się tak sobie, główna bohaterka nie zachwyca ani fryzurą ani zachowaniem względem syna i innych ludzi, ale daję jej szansę ze względu na niewątpliwie dramatyczne zdarzenia z przeszłości
Niezmiernie zaś podoba mi się zwichrowane przez wiatry drzewo , zimne, skaliste wrzosowiska i kamienne domki.
Dołączyła: 16 Gru 2006 Posty: 37158 Skąd: z Krakowa :)
Wysłany: Pią 21 Sie, 2009 07:08
Ktoś tu najwyraźniej nie dość dobrze propagował wspominane dzieło, omawiając dorobek aktorski TS
A ja go całkiem serio nie poznałam w tej fryzurce na okładce
Zwłaszcza, że jest bodajże tylko z tyłu
Dołączyła: 16 Gru 2006 Posty: 37158 Skąd: z Krakowa :)
Wysłany: Wto 25 Sie, 2009 07:36
*foch jak stąd do Torunia* *i na Widok*
Do odwołania!
Nie Aniu, klat rozpraszających nie było
A z tą okładką to różnie bywa - (ale przyznaję, w moje ręce wpadła ta druga )
Na swoją obronę mam fakt, że ów lewy półprofil jest niepodobny a panowie zdawali mi się podobni
a przede wszystkim zawsze moją uwagę przykuwała durna fryzura i głupia mina jedynej na okładce panny (nota bene zupełnie nie pasująca do charakteru postaci ), że jakoś na panów specjalnie nie patrzyłam
Niemniej dziś rano skończyłam to dzieło i stwierdzam, że niestety mimo iż film opowiada wielce przykrą historię, odebrałam go co najwyżej letnio. Jakoś nie przemówiła do mnie ta opowieść: nie bardzo mogłam uwierzyć w niemal natychmiastową miłość Markhama do bardzo surowej, oschłej wręcz kobiety a jak już w nią po trochu uwierzyłam, to nijak nie widziałam choćby zainteresowania drugiej strony
Natomiast podobały mi się kreacje aktorskie - zwłaszcza wspaniały Rupert Graves jako wredny mąż, Toby Stephens też dobry, acz jego postać jest mdława , Tara Fitzgerald taka se. Jest ok, ale emocji widać u niej tutaj zero aż za przedobrzyła z oschłością mam wrażenie
Krajobrazy zimnych wrzosowisk i skalistych wzniesień będące tłem opowieści podobają mi się niezmiernie , a niepokojąca muzyka pasuje.
Obejrzeć można
Dołączyła: 16 Gru 2006 Posty: 37158 Skąd: z Krakowa :)
Wysłany: Wto 25 Sie, 2009 12:03
Mag13 napisał/a:
Na tej drugiej okladce tyłów (czyichkolwiek!!!) też nie widzę!
Okładki też? Niemożliwe
Scena nad strumieniem jest bardzo ładna - i bardzo ładny, filmowy pocałunek tj. trzymanie - zresztą nie ona jedna w tym filmie. Ja tu zresztą do aktorstwa Tobika zarzutów nie mam - co do postaci co najwyżej, jako i napisałam powyżej. Pod koniec irytowało mnie tylko filmowanie idącego Tobika na zbyt wielkim zbliżeniu: kamienie - kawałek nosa - kamienie - kawałek oka, itd...
do Tary mam tylko ten zarzut, że nie czułam, żeby Markham był "jej ukochanym" właśnie - tj. jej bohaterki. Owszem, dała się raz pocałować, ot co. Czegoś mi brakło na linii ona - on, bo on - ona była czytelna aż nadto
Dołączyła: 25 Mar 2007 Posty: 22339 Skąd: Puszcza Knyszyńska
Wysłany: Pon 30 Lis, 2009 07:42
Widzę, że jestem daleko w ogonie, jeśli chodzi o oglądanie ekranizacji BBC.
Tymczasem wczoraj, korzystając z leniwego niedzielnego popołudnia oraz możliwości skorzystania z DVD podpiętego do taaaakiego ogromnego telewizora włączyłam sobie Tajemnicę domu na wzgórzu.
Wrażenia?
Pierwsze co zwróciło moją uwagę, to muzyka. Piękny wokal, przyjemna linia melodyczna.... tylko, że jak się to słyszało non stop przez trzy odcinki, to się z lekka przejadło.
Po drugie - piękne, niepokojące krajobrazy (gdzie to w ogóle było kręcone?), zmienna pogoda, przewalające się po niebie chmury i to twarde, skaliste podłoże... Faktycznie, przywodzi to wszystko na myśl powieści sióstr Bronte.
A co do samych postaci - Graves jest naprawdę dobrym aktorem, podkochiwałam się w nim od czasów Szaleństwa króla Jerzego - ale wczoraj mi przeszło. Zbyt dobrym, cholibka, jest aktorem. Zbyt przekonująco zagrał skończonego sukinkota.
Stephens uroczy jak zwykle. W tej ogromnej telewizorni mogłam policzyć jego wszystkie piegi. (muszę sobie zapuścić Colditz na tym DVD ) Trochę irytuje mnie ta jego maniera krzywienia ust, ale to jest cały Toby Stephens. Bez tego pewnie byśmy go tak nie kochały.
Nie wiem, czego chcecie od Tary Fitzgerald. Mnie się podobała - może przede wszystkim ze względu na ten niski głos - przyjemna odmiana po tych innych aktorkach. Nie wydaje mi się też, by była za mało ekspresyjna w swojej grze - ta jedna z końcowych scen, kiedy tańczy ze swoim synem po smierci męża na długo zapadnie mi w pamięć.
Pastor Drzymorda za to nie bardzo mnie przekonał. Coś za szybko przeszedł od "Trzeba korzystać z darów Bożych" (czytaj: z wina) do gadki o upadłych kobietach. Ale to takie moje subiektywne odczucie.
Ogólnie - miniserial na plus.
A do Emmy dalej nie mogę się zabrać (i przekonać).
_________________ - Tak wielu odrzuciłem, za nikim nie poszedłem.
- Za mną poszedłeś.
- Bo pozwoliłeś mi na to.
(A. Aciman, "Tamte dni, tamte noce")
Dołączyła: 11 Sie 2006 Posty: 29967 Skąd: Tu i tam ;)
Wysłany: Pon 30 Lis, 2009 09:51
praedzio napisał/a:
Zbyt przekonująco zagrał skończonego sukinkota.
Lubie takich (w filmach oczywiście)
praedzio napisał/a:
Stephens uroczy jak zwykle. W tej ogromnej telewizorni mogłam policzyć jego wszystkie piegi. (muszę sobie zapuścić Colditz na tym DVD ) Trochę irytuje mnie ta jego maniera krzywienia ust, ale to jest cały Toby Stephens. Bez tego pewnie byśmy go tak nie kochały.
Zainteresowałam się, rozejrzę się.
Aaa, to o Colditz mówiłaś, że ktoś tam grał, kogo nie kojarzę? Nie mogłam sobie tytułu przypomnieć....
Dzięki
Na razie z racji siedzenia w pracy (nuuuuudy , ja się Basi nie dziwie, że tyle jest w stanie tu pooglądać czy stentegować z netu w razie potrzeby ) przeczytałam sobie pierwszą i ostatnią stronę wątku . On gra w Life? Bo coś z tego jeszcze odkryłam na własnym dysku, chyba kradzione od kogoś wcześniej, przed częścią w Sadhu
On ma taka buzię w ciup zawsze?
Coś ciekawego zdecydowanie w sobie ma, chociaż nie mój typ zupełnie . Muszę zobaczyć go w ruchu.
Btw, niezależnie od wszystkiego, tzn. od tematyki wątku - podoba mi się Twój podpis, słuszna racja
kompletnie nie na temat - zarówno w Nyfes jak i w Colditz oraz Life -warto
na temat - praedziu nie tylko ty zapóźniona. Mam ten film na stosiku i jakoś tak nigdy mi nie po drodze do niego Chyba czas nadrobić straty
_________________ Człowiek może mieć rację i może się mylić, ale musi decydować, wiedząc, że dobro i zło bywają wcale nieoczywiste, a czasem nawet że wybiera między dwoma rodzajami zła, że nie ma żadnej racji. I zawsze, zawsze wybiera sam. Pratchett,Carpe Jugulum
Obejrzałam "The Tenant..." po wcześniejszym przeczytaniu książki i jestem nieco rozczarowana. Książka bardzo mi się podobała, a jako, że jestem zwolenniczką wiernych ekranizacji serial nie spełnił moich oczekiwań, choć sam w sobie nie jest zły W serialu pominięto wiele wątków i "okrojono" wiele postaci, innych nie było w ogóle jak np. Mary Millward czy Esther Hargrave. Nie podobał mi się też Gilbert - wydał mi się za stary (w książce miał 24 lata) i zbyt ponury - w końcu powinien być beztroskim młodzianem, zadowolonym z siebie i życia (a przynajmniej pogodzonym ze swoim losem) farmerem. To on też powinien zabiegać o względy Helen, a miałam wrażenie, że serialowemu Gilbertowi średnio zależy (np. scena kiedy pierwszy raz wyznaje jej miłość). Dziwne były też jego relacje z Elizą - żadnego flirtu (swoją drogą charkter Elizy też został zupełnie zmieniony), aż tu nagle całuje ją w korytarzu A potem ni z gruszki czy pietruszki Eliza wychodzi za innego - pominięcie książkowego konfliktu pomiędzy Gilbertem i ową panną nie stawia tego pierwszego w dobrym świetle. Bo co to ma być, że najpierw robi awanse pannie, a potem tak po prostu ona mu się nudzi W każdym razie po czymś takim nie pozostali by w tak zażyłych stosunkach jak to było pokazane w końcówce serialu...
Mogłabym się jeszcze do wielu spraw przyczepić, choć trzeba oddać serialowi sprawiedliwość, bo miejscami jest książce bardzo wierny. Jednak jedynymi postaciami, które spełniały moje wyobrażenia byli Helen i Arthur Huntingdon - byli niemal tacy jak sobie ich wyobrażałam podczas lektury
Kolejna sprawa - stroje. Akcja książki rozpoczyna się w 1827, pamiętniki Helen przenoszą nas kilka lat wstecz, czyli do lat 1821-27. To był bądź co bądź schyłek okresu regencji, a stroje serialu były hmmm "głęboko" wiktoriańskie, że tak się wyrażę Wydaje mi się, że jeszcze za wcześnie było na takie kreacje
Ciekawe też, że w serialu został poruszony wątek okrucieństwa wobec zwierząt, co nie było wspomniane akurat w "Lokatorce....", ale zdaje się być tematem dość ważnym dla sióstr Bronte. Zwłaszcza w drugiej powieści Anne "Agnes Grey" sporo było o stosunku człowieka do zwierząt
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Na stronach tego forum (w domenie forum.northandsouth.info) stosuje się pliki cookies, które są zapisywane na dysku urządzenia końcowego użytkownika w celu ułatwienia nawigacji oraz dostosowaniu forum do preferencji użytkownika. Zablokowanie zapisywania plików cookies na urządzeniu końcowym jest możliwe po właściwym skonfigurowaniu ustawień używanej przeglądarki internetowej. Zablokowanie możliwości zapisywania plików cookies może znacznie utrudnić używanie forum lub powodować błędne działanie niektórych stron. Brak blokady na zapisywanie plików cookies jest jednoznaczny z wyrażeniem zgody na ich zapisywanie i używanie przez stronę tego forum. Administracją danych związanych z zawartością forum, w tym ewentualnych, dobrowolnie podanych danych osobowych użytkowników, zgromadzonych w bazie danych tego forum, zajmuje się osoba fizyczna Łukasz Głodkowski.