Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 52042 Skąd: Babylon 5/Gondor
Wysłany: Nie 22 Maj, 2011 18:34
Owszem - może się zakochać - jak ją zaćmi
_________________ „But the music is broken, the words half-forgotten, the sunlight has faded, the moon grown old." "We are star stuff. We are the universe made manifest trying to figure itself out."
lady_kasiek [Usunięty]
Wysłany: Nie 22 Maj, 2011 18:35
A czymże jest zakochanie jak nie zaćmieniem umysłu.
A może my ogólnie jesteśmy zacmieni, a zakochanie to owa lucida intervalla?\
Nie wiem zreszta ja się nie zakochuję, ale kto powiedział, ze kardiolog ma mieć chore serce
Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 52042 Skąd: Babylon 5/Gondor
Wysłany: Nie 22 Maj, 2011 18:46
Cytat:
A czymże jest zakochanie jak nie zaćmieniem umysłu.
Dla mnie nie jest
_________________ „But the music is broken, the words half-forgotten, the sunlight has faded, the moon grown old." "We are star stuff. We are the universe made manifest trying to figure itself out."
lady_kasiek [Usunięty]
Wysłany: Nie 22 Maj, 2011 18:57
Ja się nie zakochuję, ale jak dla mnie jest.
Już zauroczenie czepie mi nieźle po rozsądku
Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 52042 Skąd: Babylon 5/Gondor
Wysłany: Nie 22 Maj, 2011 19:28
Według twoich kryteriów nigdy nie byłam zakochana, co w zasadzie jest prawdą. I obawiam się, że ty się jednak zakochujesz Na zasadzie zbyt dużego protestowania
_________________ „But the music is broken, the words half-forgotten, the sunlight has faded, the moon grown old." "We are star stuff. We are the universe made manifest trying to figure itself out."
lady_kasiek [Usunięty]
Wysłany: Nie 22 Maj, 2011 19:33
To mi wmawia Cal. Ja się nie zakochuję, bo zeby się zakochać trzeba mieć serce, ja go nie mam. I baaaaaaaaaaardzo dobrze mi z tym.
Ja nie zaprzeczam a podkreślam moje zdanie i stanowisko i sytuację
Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 52042 Skąd: Babylon 5/Gondor
Wysłany: Nie 22 Maj, 2011 19:37
Jak sobie człowiek coś długo wmawia, to zaczyna wierzyć Na pewno masz więc rację
_________________ „But the music is broken, the words half-forgotten, the sunlight has faded, the moon grown old." "We are star stuff. We are the universe made manifest trying to figure itself out."
Zakochać się można w każdym pociągającym bałwanie, naprawdę można. Ale zakochanie się, czy nawet romans, a wiązanie się z kimś takim na jakąś dłużej-terminową przyszłość - to już całkiem inna inszość. Wtedy już odhaczanie wchodzi na tapetę.
Jane mogła nie być głupia, a - na przykład - wyrachowana. Nie widzę w niej drugiej Lucy Steel, ale może właśnie tak sobie odhaczyła?
- przystojny
- uroczy
- czarujący
- kocha mnie
- kiedyś będzie miał duży majątek
... i dla ubogiej sieroty, zagrożonej spadkiem w hierarchii społecznej do roli najemnej pracownicy, mógł ten ostatni plus zbilansować wszystkie ewentualne minusy.
Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 52042 Skąd: Babylon 5/Gondor
Wysłany: Nie 22 Maj, 2011 19:46
Popieram Trzykrotkę. I nie myślę, ze Jane jakoś cierpiała w tym małżeństwie.
_________________ „But the music is broken, the words half-forgotten, the sunlight has faded, the moon grown old." "We are star stuff. We are the universe made manifest trying to figure itself out."
lady_kasiek [Usunięty]
Wysłany: Nie 22 Maj, 2011 19:48
Ale czy dlatego, że mąż ją zdradzał?
Gdyby była wyrachowana nie przeżywałaby tak pod koniec powieści... a widać było, że ją to boli.
Zakochana też, oczywiście. Dlatego cierpiała. To bardzo ładnie może się łączyć. Lucy na swój sposób też kochała Edwarda. Mężczyźnie - jak powszechnie wiadomo - sława, portfel i władza dodaje nieprawdopodobnego czaru
lady_kasiek [Usunięty]
Wysłany: Nie 22 Maj, 2011 19:52
Trzykrotka napisał/a:
Mężczyźnie - jak powszechnie wiadomo - sława, portfel i władza dodaje nieprawdopodobnego czaru
Emmie nie zależało na kasie a prawie się we Franku zakochała.
Ja uważam, ze Jane mogła być z nim szczęśliwa, On wlał w nią nieco energii swojej, a ona przydała mu nieco stateczności, na zasadzie naczyń połączonych.
Ale Emma i Jane to całkiem dwa światy, choć pozornie obie były pięknymi, inteligentnymi, wykształconymi młodymi damami obracającymi się w tym samym towarzystwie. Emma siedziała w wykupionej na własność loży honorowej - Jane w każdej chwili mogła musieć opuścić salę - że użyję teatralnej symboliki. Dla Emmy 'zakochanie się' w Franku było po prostu jeszcze jedną rozrywką w dość monotonnym życiu jakie prowadziła. Ot, dziś malujemy, jutro flirtujemy, pojutrze będziemy czytać. Mogła sobie na to pozwolić. A dla Jane sprawa małżeństwa to gardłowa kwestia być albo nie być.
Zaraz, ale to watek DiU przecież Rozpedziłam się.
Jednakże przy dokonywaniu ostatecznego wyboru partnera życiowego Lizzie jednak postąpiła dokładnie zgodnie z moją teorią
Z jaką teorią? Bo Collins chyba ptaszków nie miał, poza byciem dziedzicem posiadłości.
Cytat:
Nichol, a co to jest to tajemnicze "przywiązanie", o którym wspominasz i na bazie czego ono się tworzy? Bo jeśli w jego skład nie wchodzi szacunek dla partnera i podziw dla jego walorów umysłowych, to co zostaje?
Ja mam szacunek i podziw np. dla Leszka Kołakowskiego czy prof. Bartoszewskiego. Dzieci z tego nie ma
Tajemniczego "przywiązania" jeszcze nikt nie zdefiniował- ale jest to coś więcej niż jakakolwiek suma.
Nie chodzi, by pomijać walory umysłowe i duchowe - ale opieranie się tylko na podziwie dla kogoś jest równie płytkie jak pociąg fizyczny. Taki hero worship.
spin_girl napisał/a:
Chyba już tylko pociąg seksualny? No to na takiej zasadzie związali się Lydia i Wickham i faktycznie, zajebiście na tym wyszli
Wickham akurat wyszedl nieźle...
Marianna też średnio wyszła na wspólnocie zainteresowań i rozmowach.
spin_girl napisał/a:
Jeśli zaś widząc niestosowne, dwulicowe, a czasami wręcz podłe
Pamiętaj, że Jane była jego wspólniczka w tym zachowaniu - oboje wykiwali całą wieś.
lady_kasiek [Usunięty]
Wysłany: Nie 22 Maj, 2011 20:14
Tak, ale to znaczy, ze urok Franka był obiektywny.
Ale Emma i Jane to całkiem dwa światy, choć pozornie obie były pięknymi, inteligentnymi, wykształconymi młodymi damami obracającymi się w tym samym towarzystwie. Emma siedziała w wykupionej na własność loży honorowej - Jane w każdej chwili mogła musieć opuścić salę - że użyję teatralnej symboliki. Dla Emmy 'zakochanie się' w Franku było po prostu jeszcze jedną rozrywką w dość monotonnym życiu jakie prowadziła. Ot, dziś malujemy, jutro flirtujemy, pojutrze będziemy czytać. Mogła sobie na to pozwolić. A dla Jane sprawa małżeństwa to gardłowa kwestia być albo nie być.
Zaraz, ale to watek DiU przecież Rozpedziłam się.
Prawie się zgadzam - z tym, że jane jednak przed Highbury prowadziła bogatsze we wrażenia życie i szersze poznała towarzystwo.
Ale nie możemy mówić, że wybory partnera świadczą o głupocie dziewczyny, bo te wybory dotyczą wartości, nie inteligencji. Jane napawało odrazą zostanie guwernantką. Jako że wątek DiU- dla Elżbiety wartością było małżeństwo oparte na szacunku, dla Charlotty małżeństwo jako zabezpieczenie finansowe i pozycji społecznej. Lizzy nie jest mądrzejsza, odrzucając Collinsa, niż Charlotta go przyjmując.
Sorry ale sercem nie wartościowujesz, nie podejmujesz racjonalnych decyzji, albo się zakochasz w wartościowym człowieku i masz fart, albo zakochasz się w totalnym bufonie, idiocie i nie ma przebacz.
Jeśli kobieta jest naprawdę mądra, inteligentna i na poziomie, ma rozum i oczy, które widzą, to nawet biorąc pod uwagę chwilowe zauroczenie (np. urodą), nie zwiąże się z byle burakiem na stałe, sorry. Można się czasem nieco pomylić, ale bez przesady. Osobiście jestem fanką wielkiej, romantycznej miłości - jednak dobrze jest zachować i w tym odrobinę rozsądku (no, chyba że się samemu ma siano w głowie ). Znałam kiedyś takiego sympatycznego chłopca o pięknych orzechowych oczach i powłóczystych rzęsach, niestety, miał notorycznie brudne pazury, więc odpadł. Poza tym mieliśmy w sumie mało wspólnych "ptaszków" i to zaważyło. Inna sprawa, że istotny jest także wiek kobiety dokonującej w danej chwili wyboru - inaczej patrzy się na świat w wieku 17-18 lat, inaczej mając 25, a jeszcze inaczej po przekroczeniu 30-stki itd. Osobiście jednak zawsze miałam silne przekonanie, że z chłopakiem musi mnie łączyć coś więcej, niż tylko piękne oczy i umięśnione ciało (co naturalnie jest zazwyczaj takim miłym "bonusem", nie powiem ). Dziś pewnie wzięłabym pod uwagę status materialny kandydata - ot, życie.
_________________ "Carry on my wayward son,
For there'll be peace when you are done
Lay your weary head to rest
Now don't you cry no more..."
["...Lost in the wilderness, so far from home..."]
Acklesism is my religion Winchesterland forever and ever!
Po prostu - wiośniana młodość przez Ciebie przemawia, Kaśku My, staruszki, już trochę ogarniamy wzrokiem kawałek przebytej drogi. I już można postawic znaczki: o, tu trzeba było raczej pójść w prawo, niż w lewo. Na Lizzy i całą tę resztę sióstr w literaturze też tak patrzymy - trochę z góry.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Na stronach tego forum (w domenie forum.northandsouth.info) stosuje się pliki cookies, które są zapisywane na dysku urządzenia końcowego użytkownika w celu ułatwienia nawigacji oraz dostosowaniu forum do preferencji użytkownika. Zablokowanie zapisywania plików cookies na urządzeniu końcowym jest możliwe po właściwym skonfigurowaniu ustawień używanej przeglądarki internetowej. Zablokowanie możliwości zapisywania plików cookies może znacznie utrudnić używanie forum lub powodować błędne działanie niektórych stron. Brak blokady na zapisywanie plików cookies jest jednoznaczny z wyrażeniem zgody na ich zapisywanie i używanie przez stronę tego forum. Administracją danych związanych z zawartością forum, w tym ewentualnych, dobrowolnie podanych danych osobowych użytkowników, zgromadzonych w bazie danych tego forum, zajmuje się osoba fizyczna Łukasz Głodkowski.