Ja to odbieram taK, że Emma w wykonaniu Kate zazdrości trochę Jane
Tak. To jest bardzo wyraźnie pokazane właśnie w ekranizacji z Kate - Emma traktuje Jane trochę jak uzurpatorkę na własnym terytorium, osobę, która jest równie piękna, wytworna, utalentowana, ale te talenty rozwinęła w większym stopniu, która na dodatek budzi ludzką sympatie i trochę litości. Tyle, że tę zazdrość okazuje Skrzywieniem ust, wznoszeniem oczu do nieba, wyrazem twarzy, który nie budzi sympatii. Ona w pewien sposób wyżywa się na Jane za jej doskonałość. Gwyneth tez jest zazdrosna (ta komiczna scenka, kiedy kryguje się udając że nie chce wystąpić ze śpiewem u Cole'ów, ale natychmiast biegnie do pianina, kiedy istnieje obawa, że zamiast niej poproszą Jane), ale w taki sposób, jaki opisała to JA: doskonałość panny Fairfax skłania ją do poćwiczenia własnych umiejętności, a nie odgrywania sie na rywalce.
Dołączył: 17 Paź 2007 Posty: 4253 Skąd: zza drzewa
Wysłany: Sro 13 Paź, 2010 16:45
Można by teraz zmienić tytuł wątku na: porownanie trzech ekranizacji - bo serial się też liczy, prawda?
Przypomniałam sobie obie Emmy z 1996, a jestem też po najnowszym serialu z Romolą. No i stwierdzam, że jednak Emma Gwyneth ma najwięcej wdzięku i czaru, najlepszy Pan Knightly to oczywiście Jonny Lee Miller, a najlepszy Frank jest w wersji z Kate.
W ogóle wersja z Gwyneth jest bardzo miła i w sume waham się czy przyznać palmę pierwszeństwa jej czy najnowszemu serialowi. Wersja z Kate ogólnie mi się w ogóle nie podobała - czułam antypatię do głównych bohaterów, motyli nie było, w zamian wszystko było jakieś takie brzydkie i szaro-bure.
Dopiero za trzecim podejściem do Emmy z Gwyneth poznałam, że Franka gra tam Ewan McGregor! jakoś zupełnie do siebie niepodobny, jakiś taki niezgrabny, czy co
_________________ ...najbardziej poruszające są opowieści nieopowiedziane /J.R.R. Tolkien/
Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 55948 Skąd: Babylon 5/Gondor
Wysłany: Sro 13 Paź, 2010 17:18
Nosił tam peruke, bo do innej roli miał ogolone włosy.
_________________ „But the music is broken, the words half-forgotten, the sunlight has faded, the moon grown old." "We are star stuff. We are the universe made manifest trying to figure itself out."
Można by teraz zmienić tytuł wątku na: porownanie trzech ekranizacji - bo serial się też liczy, prawda?
Nie jest podane w tytule, jakie to mają być Emmy, więc według mnie może zostać i jak najbardziej można pisać o serialu. Mogę dać "Emma contra Emma versus Emma" dla większej przejrzystości.
_________________ Dobra wiadomość jest taka, że Bóg zawsze odpowiada na nasze modlitwy.
Czasami po prostu odpowiedź brzmi: nie.
Dołączyła: 30 Wrz 2008 Posty: 94 Skąd: from Sevenwaters
Wysłany: Pon 29 Lis, 2010 13:25
Przed chwilą skończyłam oglądać "Emmę" z Kate Beckinsale (wcześniej widziałam ją raz, lecz zaledwie "jednym okiem" ), zatem mogę podjąć się porównania obu ekranizacji .
1. Gwyneth jako Emma irytowała, moim zdaniem, o wiele bardziej, więc lepiej odpowiadała książkowemu pierwowzorowi. Była zarazem na swój sposób urocza, a jej zachowanie budziło więcej emocji.
2. Pana Knightleya wybrać nie umiem . I Jeremy Northam i Mark Strong są w tej roli świetni, każdy na swój sposób.
Strong jest bardziej "charakterny", porywczy i o wiele fajniej (jeżeli można to tak określić) kłóci się z Emmą. Poza tym bardziej przypomina właściciela ziemskiego, a sposób, w jaki spogląda na Emmę jest w stanie sprowadzić cały zastęp motylków .
Z kolei pan Knightley Jeremy'ego ma poczucie humoru i więcej dystansu. Owszem, bardziej pobłaża Emmie, ale dzięki temu ostra krytyka jej zachowania w stosunku do panny Bates na Box Hill robi znacznie większe wrażenie. A jaką Jeremy ma cudowną mimikę . Zwłaszcza w scenie z panią Weston i Emmą, gdy pani Weston sugeruje, iż Knightley obdarzył uczuciem Jane Fairfax .
3. Pan Woodhouse odpowiada mi w obu wersjach. No, może odrobinę bardziej irytujący jest w wersji z Gwyneth.
4. Harriet Smith nie podoba mi się w żadnej wersji. Naprawdę, nie mogę pojąć, dlaczego ta rola jest tak trudna do obsadzenia .
Ok, Toni Colette jest o wiele zabawniejsza i bardziej wyrazista, jednakże nie ma w niej za grosz wdzięku i urody. Z kolei Samantha obiektywnie jest ładniejsza (choć te żółte włosy wołają o pomstę do nieba), jednakże zarazem bardziej nijaka.
5. Pan Martin - hm, chyba bardziej odpowiada mi w wersji z Kate.
6. Jane Fairfax - zdecydowanie Olivia Williams. Ładniejsza, bardziej dystyngowana i łatwiej ją polubić.
7. Frank Churchill - ugh, jak ja nie znoszę tej postaci. Ewan miał tak fatalną fryzurę, że przypominał wiejskiego głupka i nie jestem w stanie brać go całkiem na poważnie. Z kolei Frank w wersji z Kate jest wyrachowany i trudniej mi uwierzyć, że w gruncie rzeczy ma dobry charakter, a jego postępki były skutkiem tylko i wyłącznie młodzieńczej bezmyślności (czy też lekkomyślności). Zatem wolę Ewana McGregora.
8. Panna Bates - bezapelacyjnie Sophie Thompson. Idealnie niedorzeczna, a zarazem rozczulająca. Panna Bates w wersji z Kate nie wyróżnia się jakoś specjalnie, więc trochę trudno mi uwierzyć, czym naraziła się głównej bohaterce do tego stopnia, że Emma ją tak niewłaściwie potraktowała.
9. Państwo Weston - zdecydowanie wersja z Gwyneth. Choć Greta Scacchi absolutnie nie przypomina guwernantki .
10 - 11. Państwo Elton - hm... Pani Elton to, jak dla mnie, Juliet Stevenson. Głupia, płytka, niewychowana i nietaktowna, za to z pretensjami. Alan Cumming komponuje się z nią jak ulał, jednakże jego powierzchowność od razu zdradza charakter. Pod tym względem pan Elton w wersji z Kate o wiele lepiej się kamufluje.
12. Cóż, zdecydowanie bardziej lubię "Emmę" z Gwyneth Paltrow. Jest lekka, łatwa i przyjemna, a do tego świetnie zagrana, barwna i okraszona rewelacyjną muzyką. Za książką nie przepadam jakoś szczególnie (za wyjątkiem postaci pana Knightleya, który jest moim ulubionym bohaterem Austen, zaraz po panu Darcym), zatem wolę adaptację "podkolorowaną". Aczkolwiek wersja BBC nie jest pozbawiona wielu plusów (Mark Strong ) i z pewnością będę do niej wracać. Choć brakuje mi szarady, spotkania Harriet i pana Martina w deszczu, nie rozumiem też, dlaczego Harriet jakoś niespecjalnie przejęła się odrzuceniem przez pana Eltona i zaręczynami Emmy z panem Knightleyem.
_________________ "I do not seek to make these wounds vanish (...). I know he will always bear the scars. I cannot make his path grow broad and straight. It will always twist and turn and offer new difficulties. But I can take his hand and walk by his side."
Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 55948 Skąd: Babylon 5/Gondor
Wysłany: Pon 29 Lis, 2010 13:53
A ostatni serial BBC widziałaś?
_________________ „But the music is broken, the words half-forgotten, the sunlight has faded, the moon grown old." "We are star stuff. We are the universe made manifest trying to figure itself out."
Dołączyła: 30 Wrz 2008 Posty: 94 Skąd: from Sevenwaters
Wysłany: Pon 29 Lis, 2010 14:28
Jeszcze nie, ale zbieram się i pewnie w tym tygodniu wreszcie mi się uda . Co prawda Romola Garai nie jest aktorką, która przyszłaby mi na myśl, gdybym próbowała skompletować obsadę nowej "Emmy", niemniej jednak dam jej szansę .
_________________ "I do not seek to make these wounds vanish (...). I know he will always bear the scars. I cannot make his path grow broad and straight. It will always twist and turn and offer new difficulties. But I can take his hand and walk by his side."
Dołączyła: 30 Wrz 2008 Posty: 94 Skąd: from Sevenwaters
Wysłany: Pon 29 Lis, 2010 18:30
Pewnie, że dam jej szansę . I, oczywiście, nie omieszkam podzielić się wrażeniami .
_________________ "I do not seek to make these wounds vanish (...). I know he will always bear the scars. I cannot make his path grow broad and straight. It will always twist and turn and offer new difficulties. But I can take his hand and walk by his side."
Zebrało mi się na odświeżanie obu wersji - i cóż :
pan Woodhouse - zdecydowanie wersja z Kate , zramolały hipochondryczny staruszek jak w książce
Emma - tu zdania nie zmieniam , GP wytworniejsza
pan Knightley - 1:1 , nie mogę wybrać
pan Weston - wersja z Kate
pani Weston - obydwie
panie Bates - zdecydowanie GP , w wersji z Kate panna Bates nie jest ani w połowie tak gadatliwa i męcząca jak w książce
Frank Churchill - nie lubię Ewana
Jane Fairfax - jak poprzednio , tylko Olivia
pani Elton - tylko wersja z GP
pan Elton - obydwaj udani
Harriett - gabarytowo bardziej pasuje wersja z Kate , ale charakterowo obydwie .
W wersji z Kate uważam , że niepotrzebne społeczne wstawki typu służba niosąca kosze i krzesła na piknik czy lokaje przesuwający poduszki pod kolana natomiast piękna klamrą spinającą cały film jest kradzież indyków , chociaż w książce jest tylko na końcu . No i pominięto rozterki Emmy i cierpienia Harriett z powodu lokalizacji uczuć pana Knightleya , co akurat dla rozwoju osobowości i postępowania Emmy było dość istotne .
_________________ Niepełnosprawny umysłowo współpracownik gestapo czyli kanalia o zdradzieckiej mordzie , de domo chamska hołota
Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 55948 Skąd: Babylon 5/Gondor
Wysłany: Czw 13 Mar, 2014 17:42
Dla mnie wersja z Ramolą w każdym aspekcie
_________________ „But the music is broken, the words half-forgotten, the sunlight has faded, the moon grown old." "We are star stuff. We are the universe made manifest trying to figure itself out."
Być może się powtórzę - dla mnie też, zdecydowanie. Wersja z GP odpada w przedbiegach jako zbyt lukrowana, wersja z KB trzyma poziom, ale teraz tylko wersja z Romolą mnie wciąga.
Dla mnie wersja z Romolą chyba najlepiej pokazała sympatię, jaką była otaczana Emma. Dla czytelnika może Emma jest nieznośna, ale ona tak naprawdę była uwielbiana. W pozostałych wersjach mam wrażenie, że Emma jest traktowana przez innych z dystansem, na zasadzie, że ma takie mniemanie o sobie, to nie psujmy jej radości. A Emma Romoli, obiektywnie rzecz biorąc, jest sympatyczna.
Napisałam "obiektywnie rzecz biorąc". Wobec ludzi jest ciepła, sympatyczna, pomocna. A choćby Emma Emma Kate Beckinsale - zawsze dumna, z głową uniesioną wysoko, miałam wrażenie, że inni lubili ją głównie dlatego, że pochodziła z najwyżej postawionej rodziny w okolicy, a nie dlatego, że była sympatyczną osobą. A w powieści jest zaznaczone, że Emmę lubiono nie za jej pochodzenie, ale za jej cechy charakteru. W zasadzie tylko pani Weston i Knightley znali ją od tej strony, co czytelnicy.
Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 55948 Skąd: Babylon 5/Gondor
Wysłany: Czw 13 Mar, 2014 20:45
Mnie także Emma w wydaniu Romoli wydaje się sympatyczna. Pierwszy raz polubiłam ją jako bohaterkę. W wersji z Gwyneth wszystko jest tak śliczne, że aż nijakie. Pamiętam, że poszłam do kina na fali wcześniejszej serialowej wersji Dumy i rewelacyjnej w moim odczuciu Rozważnej z Emmą Thompson. Poszłam nastawiona na podobne zachwyty a tu zero reakcji. Wersję z Kate za pierwszym razem sobie odpuściłam. Pokazywali ją wiele lat temu pierwszy raz w wieczór wigilijny. Pamiętam, że byłam chora, miałam sporo sprzątania po wieczerzy i padłam ze zmęczenia. Potem w końcu obejrzałam, ale nie mam ochoty do niej wracać. Emma Kate strasznie zadziera nosa i jest chłodna.Natomiast wersja serialowa w końcu oddała sprawiedliwość samej powieści.
_________________ „But the music is broken, the words half-forgotten, the sunlight has faded, the moon grown old." "We are star stuff. We are the universe made manifest trying to figure itself out."
Edit do poprzedniego :
1. dopiero teraz zauważyłam , że w wersji z GP odwiedziny w Donwell ze zbieraniem truskawek i wycieczka do Box Hill zostały połączone w jedno
2.pan Knightley - jednak Jeremy mark jest dżentelmenem w każdym calu i mężczyzna szlachetnym i honorowym , jak należy , ale się nie uśmiecha i jest ponury , a jest napisane wyraźnie w książce , że pan Knightley miał pogodne usposobienie , zaś Jeremy ma wyraźne poczucie humoru , które ujawnia w sposób godny dżentelmena w scenie kiedy Emma śpiewa u Cole'ów wygląda prawie jak Darcy w scenie z śpiewu Lizzie w Pemberley - "To nic , że ona piszczy , i tak ją kocham"
3.scenariuszowo lepsza jest Emma z Kate - więcej zdarzeń upchnięto w mniejszym czasie , pokazano dokładniej niegodziwe postępowanie Franka i jego ocenę przez otoczenie , bezczelność i prostactwo pani E. , zramolałość pana Woodhouse'a ; ogólnie zawarto więcej treści z książki .
Wersji z Romolą jeszcze nie oceniam , bo dopiero dojrzewam do jej obejrzenia , dotąd zbyt mnie drażniły zwiastuny , w których biega naokoło stołu i wrzeszczy
_________________ Niepełnosprawny umysłowo współpracownik gestapo czyli kanalia o zdradzieckiej mordzie , de domo chamska hołota
Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 55948 Skąd: Babylon 5/Gondor
Wysłany: Pią 14 Mar, 2014 18:42
Dla mnie nie wrzeszczy i nie biega I bardzo lubię w serialu interakcje między Emmą i panem Knightletem.
_________________ „But the music is broken, the words half-forgotten, the sunlight has faded, the moon grown old." "We are star stuff. We are the universe made manifest trying to figure itself out."
Serial przesłodził pewne wątki. Na przykład sprawę stosunków Emmy i Jane Fairfax. One się w nim lubiły, zagadywały do siebie i niemal wyjadały sobie z dziobków. Lubię tę wersję, jak każdą z trzech (każdą na swój sposób), ale Romola mi nie podchodzi. Prawie równie mocno jak Keira w DiU. Za to pan Knightley, choć mniej "pański" (w dobrym tego słowa znaczeniu) niż w wersji z Gwyneth, bardzo mnie chwyta za serce. Wersja z Gwyneth ma najlepszą panią Eliot.
Wersja z Kate ma z kolei najlepszego Franka Churchilla. I Jane Fairfax - piękną i tajemniczą. Choć i Polly Walker bardzo mi się podobała. Tylko i ona i Ethan mieli za mało ekranowego czasu, żeby rozwinąć postaci. Pod tym względem rzeczywiście scenariusz wersji z Kate (solidna angielska robota, nie to co w amerykańskiej wersji z Gwyneth) był najlepiej skonstruowany.
Dołączył: 17 Paź 2007 Posty: 4253 Skąd: zza drzewa
Wysłany: Sro 26 Mar, 2014 12:31
Trzykrotka napisał/a:
... ale Romola mi nie podchodzi. ... Za to pan Knightley, choć mniej "pański" (w dobrym tego słowa znaczeniu) niż w wersji z Gwyneth, bardzo mnie chwyta za serce. ...
Wersja z Kate ma z kolei najlepszego Franka Churchilla. ....
Mam takie same odczucia. Pan Knightley łapie mnie baaardzo za serce
_________________ ...najbardziej poruszające są opowieści nieopowiedziane /J.R.R. Tolkien/
Dołączyła: 16 Gru 2006 Posty: 42120 Skąd: z Krakowa :)
Wysłany: Pią 28 Mar, 2014 20:12
Tamara napisał/a:
Wg mnie pan Knightley w serialu ma przeważnie minę jakby rozgryzł pieprz albo inne paskudztwo , taki skrzywiony , nawet w czasie oświadczyn
Wreszcie ktoś ma podobne zdanie jak ja
Ale ja za aktorem nie przepadam, więc uznałam, że mogę być uprzedzona
Ramola jednakże w tej roli też mi nie podchodzi - co serial w moich oczach dyskwalifikuje, bo jak na główną parę nie chce się patrzeć, to po co oglądać. Ja lubię oba filmy - i landrynkowy z GP i ten z KB
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Na stronach tego forum (w domenie forum.northandsouth.info) stosuje się pliki cookies, które są zapisywane na dysku urządzenia końcowego użytkownika w celu ułatwienia nawigacji oraz dostosowaniu forum do preferencji użytkownika. Zablokowanie zapisywania plików cookies na urządzeniu końcowym jest możliwe po właściwym skonfigurowaniu ustawień używanej przeglądarki internetowej. Zablokowanie możliwości zapisywania plików cookies może znacznie utrudnić używanie forum lub powodować błędne działanie niektórych stron. Brak blokady na zapisywanie plików cookies jest jednoznaczny z wyrażeniem zgody na ich zapisywanie i używanie przez stronę tego forum. Administracją danych związanych z zawartością forum, w tym ewentualnych, dobrowolnie podanych danych osobowych użytkowników, zgromadzonych w bazie danych tego forum, zajmuje się osoba fizyczna Łukasz Głodkowski.