Wysłany: Czw 08 Lis, 2007 11:04 Catharine and other writings
Znalazłam tę książkę w jednej z księgarni wysyłkowych
http://bonito.pl/ksiazka/0000174801.html
Niestety jest po angielsku. Czy ktoś już ją może czytał? Czy została przetłumaczona na język polski? Dotąd nic o niej nie słyszałam i jest to dla mnie zupełna nowość.
_________________ "Tylko dwie rzeczy są nieskończone: wszechświat i ludzka głupota,
chociaż co do pierwszego nie mam pewności"-A.Einstein
Oj, ja tez bardzo chciałabym ją przeczytać. Sugeruje sie że ta opowieść była kodem porozumiewawczym między Jane a Kasandrą w sprawie Toma Lefroya.
_________________ "The person, be it gentleman or lady, who has not pleasure in a good novel, must be intolerably stupid" Henry Tilney, Northanger Abbey
Catharine, or the Bowler sa zwykle wydawane wraz z innymi krotkimi "opowiadaniami" jako " Juvenilia, czyli dziela mlodziencze. Podejrzewam, ze tutaj jest tylko czesc tego, jesli uzyto innego tytulu.
Tutaj mozesz przejrzec cala zawartosc zwyklego wydania calosci:
http://www.amazon.co.uk/g...946#reader-page http://www.amazon.co.uk/g...946#reader-page
Nie slyszalam nic o polskim wydaniu, ale moze inne forumowiczki cos wiecej wiedza.
Edit: z tego co sobie wlasnie czytam, to Juvenilia wydaje sie takze w trzech tomach i w trzecim jest Catharine wraz z nieukonczona Evelyn..
_________________ Sezon? Na omułki....
Ostatnio zmieniony przez Pemberley Czw 08 Lis, 2007 11:37, w całości zmieniany 1 raz
Niedawno ją nabyłam - na razie leży na półce i grzecznie czeka na swoją kolej do czytania...
Ja mam już od dawna. Przeczytałam ją trochę po łebkach. jeszcze do niej wrócę to się podzielę wrażeniami. Są tam kawałki sztuczek młodzieńczych, opowiadanka itp. dziełka.
O żadnym polskim wydaniu nie słyszawszy.
To Amatorskie Biuro Tłumaczeń. Wspaniała organizacja, która za sprawą Alison, Caroline i Maryann udostępnia wersję polską angielskich tekstów mniejszym lub większym językowym dyletantkom, jak np. ja.
_________________ Dobra wiadomość jest taka, że Bóg zawsze odpowiada na nasze modlitwy.
Czasami po prostu odpowiedź brzmi: nie.
A słyszawszy o ABT ??? podobno oni zamierzają to tłumaczyć w odcinkach
Dobrze, że się przynajmniej ABT dowiedziało, że zamierza.
Noooo, jam to, nie chwaląc się, swego czasu obiecał i mnie to, nie wypominając nikomu, napawa teraz prawdziwym przerażeniem, bo jednak tłumaczyć naszą ukochaną JA, to posunięcie dość samobójcze. Ale czegom ja tu już dla Was dzieci nie robiła, za Waszą niecną namową
Nie wiem czy się zdecydujem. Ja kiedyś tak sobie niezobowiązująco rzuciłam coś w ten deseń i natychmiast zostałam złapana za słowo. Co za koszmar. Tu się trzeba z każdym wyrazem pilnować
Dołączyła: 15 Wrz 2006 Posty: 5614 Skąd: woj. dolnośląskie
Wysłany: Pią 09 Lis, 2007 23:29
Alison napisał/a:
Marija napisał/a:
Będziecie tłumaczyć?
Nie wiem czy się zdecydujem. Ja kiedyś tak sobie niezobowiązująco rzuciłam coś w ten deseń i natychmiast zostałam złapana za słowo. Co za koszmar. Tu się trzeba z każdym wyrazem pilnować
Oj, nie, nie, nic na siłę, proszę . Wen musi nadejść i takie tam . Żadnych zobowiązań, bo się nam ABT zamęczy i co wtedy? Sam się męcz człowieku nieuczony ...
Dziewczynki, w oczekiwaniu na ciąg dalszy fanfika, a nie chcąc wyjść z wprawy, rzucam Wam na zachętę (czy też na pożarcie ) moje skromne tłumaczenie jednego z króciutkich opowiadanek zamieszczonych w omawianej tu książce. Mam nadzieję, że biorąc poprawkę na moje amatorstwo zabawicie się dowcipem naszej ulubionej Jane Austen.
Edgar and Emma
Opowiadanie
Rozdział Pierwszy
- Nie mogę pojąć - powiedział sir Godfrey do swojej pani - dlaczego nieustająco pozostajemy w tym, godnym ubolewania Mieszkaniu, jak to tutaj, w nędznej targowej dzielnicy miasta, podczas gdy mamy trzy dobre, własne Domy, zlokalizowane w najlepszych częściach Anglii i doskonale przygotowane do tego by nas przyjąć!
- zapewniam, sir Godfrey - odpowiedziała lady Marlow - iż było to wielce wbrew moim zamiarom, abyśmy pozostawali tu tak długo, czy też po cóż doprawdy w ogóle tu przyjeżdzaliśmy, dziwię się temu, skoro żaden z naszych Domów w najmniejszym stopniu nie wymagał jakichś napraw.
- No nie, moja droga - odparł sir Godfrey - jesteś ostatnią osobą, która powinna być niezadowolona z tego, co zawsze było traktowane jako komplement dla ciebie, ale też któż jak nie ty, byłby tak świadom niewygód twoich Córek, i mnie tyczących, podczas dwóch lat, kiedy to pozostajemy stłoczeni w tym Mieszkaniu, po to by tobie sprawić przyjemność.
- Mój drogi - odpowiedziała lady Marlow - jak możesz stać i wygadywać takie oszczerstwa, podczas gdy bardzo dobrze wiesz, że byłam po prostu zobowiązana ze względu na Dziewczęta i ciebie, opuścić najwygodniejszy Dom, ulokowany na najcudowniejszej Wsi i otoczony przez najmilszych Sąsiadów, by dwa lata tłoczyć się w mieszkaniu na Trzecim Piętrze, w zadymionym i niezdrowym mieście, które ofiarowało mi niekończącą się gorączkę i niemal wpędziło w Gruźlicę.
Kiedy, po wymianie kilku takich przemówień z obu stron, nie zdołali określić kto ponosi większą winę, roztropnie zaprzestali debaty i rozpoczęli pakowanie swoich Rzeczy, oraz płacąc za czynsz, następnego ranka wyjechali ze swoimi dwiema Córkami do swojej rezydencji w Sussex.
Sir Godfrey i lady Marlow byli doprawdy rozsądnymi ludźmi i chociaż (jak w tym wypadku) jak wielu innych rozsądnych Ludzi, czasami robili rzeczy głupie, jednak generalnie ich działaniami kierowała Roztropność i ostrożność.
Po Dwuipółdniowej Podróży przybyli do Marlhurst w dobrym zdrowiu i takimże nastroju, więc rozradowani, iż znowu wszyscy zamieszkują razem, porzucili swoje żale za minionymi dwoma latami, a zaordynowali bicie w dzwony i rozdanie dziewięciopensówek pomiędzy Dzwoniących.
Rozdział Drugi
Wieści o ich przybyciu szybko rozeszły się po Okolicy, wypełniając im kilka Dni wizytami i gratulacjami od każdej okolicznej rodziny.
Byli pomiędzy nimi i mieszkańcy Willmot Lodge, pięknej Villi, położonej niedaleko Marlhurst. Pan Willmot pochodził z bardzo starej Rodziny i posiadał poza ojcowskim Majątkiem, znaczący udział w kopalni Lead i los na Loterii. Jego Lady była miłą Kobietą. Ich Potomstwo, było zbyt liczne by je szczegółowo opisać, wystarczy wspomnieć, że generalnie mieli skłonność do przyzwoitości i nie schodzili na złą drogę. Ich rodzina była zbyt duża by towarzyszyć im w każdej wizycie, zabierali zatem zawsze kolejno dziewięcioro jej członków.
Kiedy ich Powóz zatrzymał się przed drzwiami sir Godfrey'a, Serca Panien Marlow zabiły w gorliwym oczekiwaniu kolejnego przyjęcia tak drogiej im rodziny. Emma, najmłodsza (która była szczególnie zainteresowana ich przybyciem, będąc przeznaczoną ich najstarszemu Synowi) wyglądała przez okno swojej Gotowalni, w niespokojnej Nadziei zobaczenia młodego Edgara wysiadającego z Powozu.
Pan i Pani Willmot z ich trzema najstarszymi Córkami pojawili się jako pierwsi - Emma zaczęła drżeć. Robert, Richard, Ralph, i Rodolphus za nimi - Emma pobladła. Ich dwie najmłodsze Dziewczynki wysiadły z Powozu - Emma bez tchu padła na Sofę. Wszedł lokaj zaanonsować przybycie Towarzystwa; jej serce zbyt przepełnione było nieopanowanym nieszczęściem. Niezbędny był powiernik - w Thomasie pokładała nadzieję, że będzie oddanym powiernikiem - gdyż takiego mieć musiała, a Thomas był jedynym, który akurat był pod Ręką. Jemu też wywnętrzyła się bez skrępowania i kiedy już poznał jej uczucie do młodego Willmot'a, poprosiła o radę w jaki sposób powinna zachować się, pozostając w melancholijnym Rozczarowaniu z jakim przyszło się jej borykać.
Thomas, który z radością wymówiłby się od słuchania jej skarg, wybłagał pozwolenie na odmowę udzielenia jej jakiejkolwiek rady, na co, wbrew swojej woli, musiała przystać.
Odsyłając go zatem z wieloma zaleceniami dotrzymania sekretu, z ciężkim sercem zeszła do Salonu, gdzie znalazła Towarzystwo siedzące w Sposób zwyczajowy wokół blasku ognia na kominku.
Rozdział Trzeci
Emma spędziła kilka chwil w Salonie zanim zdołała zebrać odpowiednią odwagę by zapytać panią Willmot o resztę jej rodziny; ale kiedy to zrobiła, jej głos był tak cichy i chwiejny, że nikt nie zauważył, że się odezwała. Przygnębiona nikłym powodzeniem swojej pierwszej próby, nie poczyniła żadnej innej, aż do momentu kiedy najmłodsza z Dziewczynek pani Willmot zapragnęła by zadzwonić po ich Powóz, wtedy Emma przeszła przez pokój i odezwała się w stanowczy sposób.
- Pani Willmot, nie ruszy się pani z tego Domu, dopóki nie powie mi pani jak się ma reszta pani rodziny, szczególnie najstarszy syn.
Wszyscy zostali ogromnie zaskoczeni tak niezwykłym sposobem zwrócenia się z prośbą, a co więcej sposobem jej wyrażenia; ale Emma, która nie była już rozczarowana, oczekiwała odpowiedzi, której pani Willmot udzieliła w postaci następującej przemowy:
- Nasze dzieci wszystkie mają się absolutnie dobrze, ale obecnie większość z nich jest poza domem. Amy jest z moją siostrą Clayton. Sam jest w Eton. David ze swoim wujem Johnem. Jem i Will są w Winchester. Kitty na Quee's Square. Ned jest u Babci. Hetty i Patty w Klasztorze w Brukseli. Edgar w college'u, Peter u Mamki, a reszta (wyłączając obecną tu dziewiątkę) jest w domu.
Emma z trudem powstrzymała się od łez, słysząc o nieobecności Edgara; pozostała jednak znośnie spokojna do momentu odjazdu Willmot'ów, a kiedy już nie miała żadnych przeszkód by dać się przepełnić smutkowi, dała mu pełen upust, wychodząc do swego pokoju i pozostała we łzach do końca Życia.
Finis
Ostatnio zmieniony przez Alison Nie 11 Lis, 2007 16:25, w całości zmieniany 1 raz
Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 11057 Skąd: Marlborough Mills
Wysłany: Nie 11 Lis, 2007 16:24
Jakie smutne opowiadanie
_________________ Nie wiemy nigdy, czym i jacy jesteśmy w oczach bliźnich, ale nie wiemy również,
czy istotnie jesteśmy tacy, jakimi wydajemy się sami sobie.
Adresy moich blogów:
I believe we have already met Strona North and South by Gosia
Nie mogę sie doczytać, z którego roku pochodzi to opowiadanko, więc nie mam pojecia ile lat miała Jane pisząc je. Ale widać, że ze swojej sfery lubiła sobie serdecznie podkpiwać.
_________________ Nie wiemy nigdy, czym i jacy jesteśmy w oczach bliźnich, ale nie wiemy również,
czy istotnie jesteśmy tacy, jakimi wydajemy się sami sobie.
Adresy moich blogów:
I believe we have already met Strona North and South by Gosia
No tak to ten wiek, kiedy i u swojego syna zaczęłam zauważać skłonność do wyrażania dość złośliwych opinii na temat różnych ludzi, z jego ukochanymi rodzicielami włącznie Czytając i pisząc to, cały czas miałam przed oczami scenę z BJ, kiedy Jane czytała efekty swojej radosnej twórczości zgromadzonej przy kominku rodzinie i znajomym. Nawet słyszałam, w którym momentach rozlegał się śmiech i oklaski
Dołączyła: 19 Maj 2006 Posty: 793 Skąd: Wielkopolska
Wysłany: Czw 15 Lis, 2007 11:34
Dzięki Matulku
Baardzo mi8 się to podobało- według mnie nie jest smutne- tylko ironiczne, co przy młodym wieku autorki, wskazuje na wspaniały zmysł obserwacyjny i poczucie humoru.
Zwłaszcza ilość dzieci mnie oszołomiła
Mam zaszczyt zaprosić Was do przeczytania amatorskiego tłumaczenia "Historii Anglii", które męczyłam całe wakacje i które w końcu opatrzyło mi się na tyle, że stwierdziłam, że czas się nim podzielić, bo żadnych mądrych poprawek już tam nie wprowadzę
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Na stronach tego forum (w domenie forum.northandsouth.info) stosuje się pliki cookies, które są zapisywane na dysku urządzenia końcowego użytkownika w celu ułatwienia nawigacji oraz dostosowaniu forum do preferencji użytkownika. Zablokowanie zapisywania plików cookies na urządzeniu końcowym jest możliwe po właściwym skonfigurowaniu ustawień używanej przeglądarki internetowej. Zablokowanie możliwości zapisywania plików cookies może znacznie utrudnić używanie forum lub powodować błędne działanie niektórych stron. Brak blokady na zapisywanie plików cookies jest jednoznaczny z wyrażeniem zgody na ich zapisywanie i używanie przez stronę tego forum. Administracją danych związanych z zawartością forum, w tym ewentualnych, dobrowolnie podanych danych osobowych użytkowników, zgromadzonych w bazie danych tego forum, zajmuje się osoba fizyczna Łukasz Głodkowski.