Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 51977 Skąd: Babylon 5/Gondor
Wysłany: Sob 06 Paź, 2007 11:54
Akurat takie zakonczenie tam pasowało
_________________ „But the music is broken, the words half-forgotten, the sunlight has faded, the moon grown old." "We are star stuff. We are the universe made manifest trying to figure itself out."
Nimloth [Usunięty]
Wysłany: Sob 06 Paź, 2007 12:24
Dla mnie ogólnie ten film był nieco denny, a gdyby był happy end, byłoby jeszcze gorzej . Choć w sumie mi to obojętne, bo i tak mi się nie podobał.
Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 12194 Skąd: Warszawa
Wysłany: Sob 06 Paź, 2007 13:13
A mnie wczoraj naszła niesamowita ochota na Ja Cię kocham a Ty śpisz - rozważałam nawet możliwość zakupu vhs...
A co do tematu, zagłosowałam na 'zależy od historii' - czasem happy end dodany na siłę potrafi zepsuć caly film.
_________________ And I'm not gonna lie Say I've been alright
'Cause it feels like I've been living upside down
What can I say? I'm survivin'
Crawling out these sheets to see another day
What can I say? I'm survivin'
And I'm gonna be fine I'm gonna be fine
I think I'll be fine
najbardziej lubię tam Boże Narodzenie i rozmowy przy stole. No i uwielbiam wprost Joe Juniora
Siostro! Jako, że zawsze ten film puszczali w okolicach świąt, zaczął być dla mnie niemal synonimem tego okresu w roku i kiedy czasem w listopadzie nie wyrabiam już burej rzeczywistości, oglądam go i czuję się jak wtedy kiedy pierwszy raz po ubraniu choinki zapala się na niej światełka. A Joe Junior z minami a'la Mussolini jest absolutnie THE BEST!!!
Jeśli już o happy endach mowa, to widziałyście dzisiaj rano dokumentalny film o norweskim Kopciuszku Mette-Marit żonie księcia Haakona? Historia jak z bajki i ewidentny happy end w realu. Muszę się przyznać, że aż sobie płaknęłam kiedy zobaczyłam ich razem na tej konferencji prasowej 3 dni przed ślubem, kiedy ona publicznie łamiącym się głosem wyspowiadała się z grzechów młodości, a on potem sam nie mogąc ze wzruszenia wykrztusić słowa, takim cudnym czułym gestem pogłaskał ją po czole, tak jakby chciał jej poprawić idealnie zaczesana grzywkę. Cudne to było, moja głęboka potrzeba cieszenia się cudzym szczęściem została dziś zaspokojona na najbliższy tydzień, a Cyniczne Realistki uprasza się o nie sprowadzanie mnie na ziemię
Jeśli już o happy endach mowa, to widziałyście dzisiaj rano dokumentalny film o norweskim Kopciuszku Mette-Marit żonie księcia Haakona? Historia jak z bajki i ewidentny happy end w realu. Muszę się przyznać, że aż sobie płaknęłam kiedy zobaczyłam ich razem na tej konferencji prasowej 3 dni przed ślubem, kiedy ona publicznie łamiącym się głosem wyspowiadała się z grzechów młodości, a on potem sam nie mogąc ze wzruszenia wykrztusić słowa, takim cudnym czułym gestem pogłaskał ją po czole, tak jakby chciał jej poprawić idealnie zaczesana grzywkę. Cudne to było, moja głęboka potrzeba cieszenia się cudzym szczęściem została dziś zaspokojona na najbliższy tydzień, a Cyniczne Realistki uprasza się o nie sprowadzanie mnie na ziemię
A wiesz, że mi tez łezka poszła, jak ich widziałam na tej konferencji?
I potem jak on jeszcze pokazywał nowo narodzonę księżniczkę wyliczając wzrost, wagę i kończąc z poważną miną, że oczywiście jest najpiękniejszym dzieckiem na świecie....
_________________ Carry on my wayward son, For there'll be peace when you are done. Lay your weary head to rest, Now don't you cry no more...
Nimloth [Usunięty]
Wysłany: Sob 06 Paź, 2007 14:18
Też odbiegnę od tematu - czy "cyniczne realistki" w Twojej wypowiedzi to te z nas, które wolały Wisley'a od Jamesika w dyskusji w "filmie o Jane"?
Też odbiegnę od tematu - czy "cyniczne realistki" w Twojej wypowiedzi to te z nas, które wolały Wisley'a od Jamesika w dyskusji w "filmie o Jane"?
Ja to postanowiłam zignorowac w tej wypowiedzi, bo to jasne, że w tym względzie Matka cos niespełna rozumu jest...
_________________ Carry on my wayward son, For there'll be peace when you are done. Lay your weary head to rest, Now don't you cry no more...
Nimloth [Usunięty]
Wysłany: Sob 06 Paź, 2007 14:24
Wiesz, ja po prostu czasami nie mogę znieść, że przez to, że Alison nie zrozumiała mojego postu, wyplątała się głupia dyskusja, na której wyszło, że jestem bezduszną i cyniczną realistką i anty-romantyczką, co mnie trochę rani, bo wiem, że nie jestem.
Wiesz, ja po prostu czasami nie mogę znieść, że przez to, że Alison nie zrozumiała mojego postu, wyplątała się głupia dyskusja, na której wyszło, że jestem bezduszną i cyniczną realistką i anty-romantyczką, co mnie trochę rani, bo wiem, że nie jestem.
Jeśli kryterium podziału jest niejaki chłystek, to ja kicham na takie rozróżnienie i Tobie radzę to samo
Nikomu, kto trafia i zostaje na tym forum nie można zarzucic braku romantyzmu i tego się trzymaj
_________________ Carry on my wayward son, For there'll be peace when you are done. Lay your weary head to rest, Now don't you cry no more...
Też odbiegnę od tematu - czy "cyniczne realistki" w Twojej wypowiedzi to te z nas, które wolały Wisley'a od Jamesika w dyskusji w "filmie o Jane"?
Ja to postanowiłam zignorowac w tej wypowiedzi, bo to jasne, że w tym względzie Matka cos niespełna rozumu jest...
Ja zignoruję to ostatnie wyrażenie
Tu nie było co ignorować, tu wystarczyło się wykazać poczuciem humoru, ot i wszystko. Hasło Cyniczna Realistka wymyśliła dla siebie Admete, jak sądzę również wykazując się odpowiednio dojrzałym poczuciem humoru, bo to co tutaj napisała parę postów powyżej sprawia, że i tak nikt jej w to nie uwierzy . Tamta dyskusja jak może, Nimloth zauważyłaś, zakończyła się "na wesoło" i nikt, poza Tobą, która jak sądziłam miała jakieś pozaforumowe problemy, nie poczuł się źle oceniony, niezrozumiany i zdeprecjonowany. Wszyscy do podziału kanapowo-kanapkowego podeszli zabawowo, i to chodziło. Nie przeczę, że zdziwiła mnie Twoja, młodej osoby, opinia, że romantyczna scena oświadczyn może kogoś śmieszyć czy żenować, ale mam prawo do takiego odczucia i mam też prawo je wyrazić. Cóż, urodziłam się w innej epoce niż Ty, czasy i stosunek do pewnych rzeczy młodych ludzi się diametralnie zmieniają (widzę to po swoim synu) i pora mi się z tym pogodzić, natomiast nie ma najmniejszych powodów, żebyś czuła się urażona czy zraniona.
Nimloth [Usunięty]
Wysłany: Sob 06 Paź, 2007 15:10
Alison napisał/a:
Tamta dyskusja jak może, Nimloth zauważyłaś, zakończyła się "na wesoło" i nikt, poza Tobą, która jak sądziłam miała jakieś pozaforumowe problemy, nie poczuł się źle oceniony, niezrozumiany i zdeprecjonowany.
Byłam jedyna? No to widać, że nie pasuję do tego forum. Trudno się mówi.
Ty jedna wycofałaś się z wątku i całej dyskusji, która przybrała w końcu zdrowy, żartobliwy charakter. Miałam nadzieję, że jak uporasz się ze swoimi kłopotami (padło takie zdanie, że "ostatnio nigdzie nie jestem rozumiana"), to nabierzesz odpowiedniego dystansu do całej sprawy i wrócisz. A na tak daleko idące wnioski jak ten powyżej, to doprawdy wydaje mi się, że powód jest zbyt błahy. Nie uważasz?
Gdybyśmy tu z powodu nie podzielania naszych opinii wszystkie sie obrażały i odchodziły, to forum dawno przestałoby istnieć. A tak, pozostając w fascynacji kimś, często nie podzielanej przez większość znosimy nawet różne złośliwości na ten temat (mogłabym tu wymienić kilka, które padły ostatnio, niektóre nawet mało wybredne , ale po co?) i nikt nie robi z tego problemu. Bardzo Cię proszę, żebyś nabrała do całej sprawy dystansu i po prostu bawiła się razem z nami. Spójrz obiektywnie nawet na to, co sama napisałaś - "wybór pomiędzy Wisley'em a Jamesikiem" - czy można w ogóle wybierać pomiędzy postacią fikcyjną i realnie istniejącym aktorem? A poza tym, o czym jest rozmowa, czy któraś z nas w ogóle miała jakiś wybór? Przecież to był film! To wszystko były tylko dywagacje na tematy ogólne, po diabła brać to wszystko tak osobiście?
Masz rację Admete, chociaż i tak się nad nim spłakałam jak bober. Mówta co chceta, ja tam ten film lubię. Jest bardzo ładnie nakręcony i wzruszający, ale nie będę udawać, że mam wybredne gusta, bo mi się podoba 90% obejrzanych filmów.
Guniu, rozwaliłaś mnie Ale o ile życie jest przyjemniejsze..
_________________ Spieszmy się kochać wypłatę, tak szybko odchodzi.
AineNiRigani [Usunięty]
Wysłany: Sob 06 Paź, 2007 17:39
na mnie Wzgórza nie zrobiły wiekszego wrażenia. Nie przekonala mnie para aktorska i tyle.
Dużo wieksze wrazenie mialam po Lady jane. To chyba pierwszy film, ktory tak przezylam doglebnie. Ostatnio zakupiłam byłam go sobie i stwierdzam, że czas dodał mu tylko uroku i klasy.
lady_kasiek [Usunięty]
Wysłany: Sob 06 Paź, 2007 17:55
milionowy raz oglądnęłam Love story i spłakałam się, także milionowy raz, wiem, jestem głupia miłośniczką kiczowatych filmów:p
Ale tam akurat brak happy endu pasuje, bardzo.
Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 11057 Skąd: Marlborough Mills
Wysłany: Sob 06 Paź, 2007 18:27
Nimloth nie przejmuj sie. Mnie tez niejaki Tom vel McAvoy nie powala swoim wątpliwym romantyzmem i wolę Wisleya ale nigdy bym o sobie nie powiedziala, ze jestem Cyniczną Realistką, bo nieco romantyzmu we mnie siedzi.
Nie wiem jak by to bylo w zyciu, bo kobiety czesto wybieraja drani ale ja chyba juz z tego wyroslam. Co prawda obecnie z rozsadku bym tez nie wybrala. W ogole w chwili obecnej cenie niezaleznosc
Ale ogladajac film Becoming Jane wyzej cenie Wisleya, wiec w sumie moim zdaniem ten film dobrze sie skonczyl, bo Jane mogla wybrac gorzej czyli uciec z Tomem
W ankiecie odpowiedzialam: Zalezy od historii
_________________ Nie wiemy nigdy, czym i jacy jesteśmy w oczach bliźnich, ale nie wiemy również,
czy istotnie jesteśmy tacy, jakimi wydajemy się sami sobie.
Adresy moich blogów:
I believe we have already met Strona North and South by Gosia
Nimloth nie przejmuj sie. Mnie tez niejaki Tom vel McAvoy nie powala swoim wątpliwym romantyzmem i wolę Wisleya ale nigdy bym o sobie nie powiedziala, ze jestem Cyniczną Realistką, bo nieco romantyzmu we mnie siedzi.
Gosiałku, nikt w to nigdy, nawet przez moment, nie wątpił
Gosia napisał/a:
Nie wiem jak by to bylo w zyciu, bo kobiety czesto wybieraja drani ale ja chyba juz z tego wyroslam.
I chwała Bogu
Ale chciałabym się jeszcze, odrobinkę prowokacyjnie zapytać, kto w tym filmie wg Ciebie Gosiu był draniem? Bo wg mnie ten czarno-biały koleś Henry'ego, który wysłał donos do wuja, ale o nim w ogóle nie było mowy w naszej dyskusji...
AineNiRigani [Usunięty]
Wysłany: Sob 06 Paź, 2007 19:07
Ja sie przezornie nie odzywam. Bo znowu wyjdzie, że napastuję i w ogole...
Przy nieszczesliwych zakonczeniach zawsze sie zastawiam co by było gdyby ... a nie zawsze to lubię. Czesto popadam w depresje egzystencjalną, a to mi wybitnie nie słuzy, bo jak coś robię - ide na całość...
Love story jakos nie zrobilo na mnie wrazenia. Zbyt cukierkowe mi sie zdało. Ale dużo bardziej podobała mi sie Skaza - mocny, mroczny film, z ciężką atmosferą i cholernie smutnym niebanalnym zakończeniem.
Podobnie było z w/w Lady Jane - pamietam oglądałam to na dzień przed moim pierwszym wyjazdem nad morze. Całą podróż myślałam o tym co by było, gdyby decyzje o ucieczce podjęli dzień lub kilka godzin wcześniej. Ze względu na zakończenie podobało mi się również Piętno, ale tam jednak nie było tyle smutku, raczej uwolnienie się...
Przy filmach romantycznych lubię aby nie były banalne. Może być harlequinowski scenariusz, bo przeciez w tym gatunku są sprawdzone schematy. Ale liczy się dla mnie bardziej przebieg i to, czy są motylki. jak są - reszta jest mniej ważna
W Love Story chyba wszystkich rozwala muzyka i pewnie gdyby była inna, to byśmy w stosownych scenach tak nie ryczały. Skaza - bój sie Boga - ten film jest dla mnie nieoglądalny! Pozostawia mi taki kapeć w ustach, że nawet mycie zębów co 5 min nie pomaga. Lady Jane - to film, który jest niezwykle poruszający. Scena egzekucji wlecze się za mna latami...
AineNiRigani [Usunięty]
Wysłany: Sob 06 Paź, 2007 19:27
Skaza jest bardzo ciężka, ale to film nie tylko jednorazowy - zapada w pamieci na zawsze. Z najmniejszymi szczegółami.
Mnie po scenie egekucji dopiero morze ukołysało...
Ja tam wszędzie chciałabym widzieć happy endy chociaż takie malutkie ...
Tylko nie kiczowate
Dzisiaj oglądałam Wimbledon i ten w konkursie na kiczowatość dostaje 10 pkt. On nagle przez TV mówi o niej, potem ona ... a zresztą ten co oglądał to wie.
A za największą kiczowatą komedie rom. uznaję "miłość na zamówienie". Dosłownie tragic.
Natomiast w filmie "ja Cię kocham a Ty śpisz" najbardziej lubię scenę na lodzie
_________________ "The person, be it gentleman or lady, who has not pleasure in a good novel, must be intolerably stupid" Henry Tilney, Northanger Abbey
AineNiRigani [Usunięty]
Wysłany: Sob 06 Paź, 2007 20:02
A ja jak Sandra pozwala sie pobawić Joe swoimi butami
Wimbledon ma kiczowate zakończenie, ale przebieg jest jak najbardziej udany. Mnie sie strasznie podobały komentarze Paula i reżysera. Zreszta zaskoczyła mnie kultura Paula - ciągle dziekuje, prosze ... do tego dosc sprecyzowane poglądy i fajne poczucie humoru. Ale i tak moją ukochaną sceną jest ta w której nasz Jamesik mówi do tej dziewczyny z zakładów, że tenis to jego życie. I TA mina
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Na stronach tego forum (w domenie forum.northandsouth.info) stosuje się pliki cookies, które są zapisywane na dysku urządzenia końcowego użytkownika w celu ułatwienia nawigacji oraz dostosowaniu forum do preferencji użytkownika. Zablokowanie zapisywania plików cookies na urządzeniu końcowym jest możliwe po właściwym skonfigurowaniu ustawień używanej przeglądarki internetowej. Zablokowanie możliwości zapisywania plików cookies może znacznie utrudnić używanie forum lub powodować błędne działanie niektórych stron. Brak blokady na zapisywanie plików cookies jest jednoznaczny z wyrażeniem zgody na ich zapisywanie i używanie przez stronę tego forum. Administracją danych związanych z zawartością forum, w tym ewentualnych, dobrowolnie podanych danych osobowych użytkowników, zgromadzonych w bazie danych tego forum, zajmuje się osoba fizyczna Łukasz Głodkowski.