Najsilniejsza miłość nie wytrzyma , kiedy traktuje sie ją jak ścierkę do podłogi , a Scarlett tak to traktowała - jak coś co jej jest niezbędne, powszednie i należne , ale kompletnie bezwartościowe .
_________________ Niepełnosprawny umysłowo współpracownik gestapo czyli kanalia o zdradzieckiej mordzie
On chce od Scarlett tego czego sam nie ma miłości tak wielkiej, że nie boi się odrzucenia, że ona wypowie słowo kocham bez obawy, że on ją wyśmieje, ośmieszy. On sam tego nie potrafił
Właśnie. Chce czegoś, co sam nie dał. I choć go rozumiem, znając Scartlett, to jednak można powiedzieć, że nie zagrał o nią va bank...
dziewczyny, pozwolę sobie nie zgodzić się z wami. Rhett nie dał Scarlett jednego: słów. Znał ja na tyle, że jeżeli kiedykolwiek mówił, że ja kocha to żartem albo przy rozstaniu. Był mądry, wiedział, że ona gardzi albo manipuluje zakochanymi w niej mężczyznami. Ale to nieprawda, że on jej nie dał miłości.
W jakimś poradniku przeczytałam, że jeżeli kobieta prosi swojego mężczyznę "zrób dla mnie coś specjalnego", to oczekuje kwiatów, kolacji przy świecach, romantycznego wyjazdu. A on - biegnie umyć jej samochód. Rhett nie słodził Scarlett, nie schlebiał, nie uprawiał zalotów. Ale to jemu zawdzięczała cale swoje samodzielne życie. C'mon! Gdyby on się nie pojawił w Atlancie, do końca życia byłaby wściekłą na cały świat, spowitą w czerń od czubka głowy po czubki palców, sfrustrowaną wdową. Był jej wsparciem, opoką, jedynym człowiekiem, który znał ją od podszewki i nadal przy niej był. Chyba nikt nie dał jej więcej prawdziwej, stałej miłości, niż on. Tyle, że on w ciągu (ilu?) lat ich małżeństwa zniszczyła ją krok po kroku, dzień po dniu.
Moim zdaniem dla Retta danie tych słów oznaczało danie siebie całego...dlatego tego nie zrobił. To nie chodziło tylko o czułe słówka i romantyczne gesty. Scarlett była przekonana, że jest tylko dlań zabawką...
Ale gdyby dowiedziała sie ,że ma go w garści , bo kocha ją jak szaleniec - zaczęła by traktować go całkiem instrumentalnie przy pomocy swoich sztuczek - przecież w więzieniu w Atlancie gdyby nie zobaczył jej zniszczonych rąk , uwierzyłby w szczerość jej intencji i tęsknotę . Wiedział dobrze , że okazanie jej szczerych uczuć jest samobójstwem , bo ona tego nie odwzajemni ani nie uszanuje , tylko wykorzysta dla własnej wygody . Miał aż nadto przykładów , jak ona traktuje ludzi , każdego gotowa była wykorzystać , no może oprócz jednej Meli , której wyższość czuła i którą szanowała . Co nie przeszkodziło jej uwodzić Ashleya
_________________ Niepełnosprawny umysłowo współpracownik gestapo czyli kanalia o zdradzieckiej mordzie
Tak właśnie działała Scarlett. Gardziła słabością, a okazywanie uczuć nią było w jej pojeciu. Jest taka scena pod koniec pierwszego tomu, kiedy to już - już się wydaje, że Rhett mięknie i zaraz - jak inni - wyzna jej, że żyć bez niej nie może. Co ona na to? Nie jest ani trochę poruszona. W duchu tryumfuje, że teraz ma go w garści i odpłaci mu pięknym za nadobne! Jej nie dało się traktować łagodnie i z miłością.
lady_kasiek [Usunięty]
Wysłany: Pią 13 Cze, 2008 22:54
Okazać uczucie umiała tylko Ashleyowi. Szkoda, ze to była tylko chęć posiadania
Mi chodziło głównie o tę scenę w filmie, po jej wypadku a przed śmiercią Bonnie, gdzie jej wyznaje miłość i prosi, by dała mu szansę.
lady_kasiek [Usunięty]
Wysłany: Sob 06 Lis, 2010 22:57
Ostatnio znowu czytałam od nowa i znowu miałam głupią nadzieję, że coś się zmieniło od czasu kiedy odłożyłam książkę na półkę, że w mojej rozpadającej się książce przybyło stron, które opisują jednak szczęśliwy związek Buttlerów. Ale nie... i to mnie dołuje... Wiecie dlaczego? Bo to zaprzecza Borejkowemu Amor vincit omnia bo to niepraqwda, bo może się okazać, że miłość swojego życia masz pod nosem, na wyciągnięcie małego palca, ale szukasz czegoś wspaniałego, błyszczącego... i koniec końców wygrywasz samotność... Bo nawet największa miłość przegrywa z głupotą i uporem człowieka...
Bo to zaprzecza Borejkowemu Amor vincit omnia bo to niepraqwda, bo może się okazać, że miłość swojego życia masz pod nosem, na wyciągnięcie małego palca, ale szukasz czegoś wspaniałego, błyszczącego... i koniec końców wygrywasz samotność... Bo nawet największa miłość przegrywa z głupotą i uporem człowieka...
Ja to chyba w końcu przeczytam
_________________ Spieszmy się kochać wypłatę, tak szybko odchodzi.
Dołączyła: 31 Lip 2008 Posty: 3717 Skąd: z Krakowa
Wysłany: Nie 07 Lis, 2010 09:38
Ja po skończeniu "Przeminęło..." pognałam do biblioteki po ciąg dalszy, ale to już (pomimo happy endu) nie ta klasa literatury
Podobnie jest z filmem - ten z '39 roku, to perełka, a wspólczesna kontynuacja - marne popłuczyny
Ostatnio znowu czytałam od nowa i znowu miałam głupią nadzieję, że coś się zmieniło od czasu kiedy odłożyłam książkę na półkę, że w mojej rozpadającej się książce przybyło stron, które opisują jednak szczęśliwy związek Buttlerów. Ale nie... i to mnie dołuje... Wiecie dlaczego? Bo to zaprzecza Borejkowemu Amor vincit omnia bo to niepraqwda, bo może się okazać, że miłość swojego życia masz pod nosem, na wyciągnięcie małego palca, ale szukasz czegoś wspaniałego, błyszczącego... i koniec końców wygrywasz samotność... Bo nawet największa miłość przegrywa z głupotą i uporem człowieka...
Czasem przegrywa... Dlatego ja słabo widzę happy end po zakończeniu - może, gdyby wcześniej udało się coś zmienić...
lady_kasiek [Usunięty]
Wysłany: Nie 07 Lis, 2010 17:21
nicol81 napisał/a:
Możemy się nawet poświęcić i jakiegoś grup rida stworzyć
Jestem za!
Ja tą książkę mogę czytać non stop. Niewiele jest takich do których wracam tak często.
Kto się pisze na grupowe czytanie?
Ja też nie wierzę w happy end po zakończeniu Rhett za dużo przeszedł, za wiele wycierpiał... On nie wszedłby drugi raz do tej samej rzeki, gdzie dół i 5 metrów mułu...
Ale ja nie chcę, żeby mnie prosić Ja serio mam teraz inne książki do przeczytania, a zanim tę w ogóle wynajdę, to też swoje minie, podejrzewam, że w okolicach świąt zacznę czytać
_________________ Spieszmy się kochać wypłatę, tak szybko odchodzi.
Dołączyła: 18 Maj 2006 Posty: 41306 Skąd: Babylon 5/Gondor
Wysłany: Nie 07 Lis, 2010 18:32
Po raz pierwszy czytałam Przeminęło z wiatrem w odcinkach w Przyjaciólce Fajne to było. Miałam jakieś 13 lat.
_________________ „But the music is broken, the words half-forgotten, the sunlight has faded, the moon grown old." "We are star stuff. We are the universe made manifest trying to figure itself out."
Oj- uwielbiam tę książkę i film i Clarka Gable'a jako Rhetta. Zawsze gdy czytam albo oglądam film jestem wściekła na głupotę i ślepotę Scarlett.....
Z sentymentu dla "Przeminęło z wiatrem" czytałam te nędzne kontynuacje i oglądałam ich ekranizacje ale to już była tylko musztarda po obiedzie.....
_________________ stawrogi
lady_kasiek [Usunięty]
Wysłany: Nie 07 Lis, 2010 19:46
Ja to musze się wybrać do dobrze zaopatrzonej biblioteki bo przeczytałabym to z punktu widzenia Rhetta, a szkoda mi kasy. Już nowe wydanie orginału bym sobie kupiła, bo niedługo moje się rozleci z zaczytania...(swoją droga piękna śmierć dla książki)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Na stronach naszego forum stosuje się pliki cookies, które są zapisywane na dysku urządzenia końcowego użytkownika w celu ułatwienia nawigacji oraz dostosowaniu forum do preferencji użytkownika. Zablokowanie zapisywania plików cookies na urządzeniu końcowym jest możliwe po właściwym skonfigurowaniu ustawień używanej przeglądarki internetowej. Zablokowanie możliwości zapisywania plików cookies może znacznie utrudnić używanie forum lub powodować błędne działanie niektórych stron. Brak blokady na zapisywanie plików cookies jest jednoznaczny z wyrażeniem zgody na ich zapisywanie i używanie przez stronę naszego forum.